Jutro jedę do lekarza na kontrolę. hmmm... aż się boję... Ale pocieszeniem jest dla mnie myśl, że im lepsze będą ich wieści dla mnie- tym szybciej zacznę ćwiczyć i się odchudzać... Dziś mama robiła galaretę i dostałam "przykazanie " by zjeść kawał golonki... protestowałam, więc dostalam tylko chude mięsko a resztę zjadl mój narzeczony:) kochany miś znów mnie uratował... Bezsensem jest to, że mam 25 lat (już niedługo 26 ło boże...) a wciąż dostaję przykazania jak małe dzidzi- idź zrób to czy tamto, chodź jeść, idź już spać, ble ble ble... nawet mi mama ciuchy ostatnio kupiła... wszystko, byle bym przestała chodzić ubrana na czarno... tak, fajnie, tyle, że ja w "pięknych" rzeczach czuje się strasznie sztucznie... a swoją czarną skórę to po prostu kocham:) i już:) (i dlatego dostałam parę dni temu "letnią kurteczkę" jak to mówi mama... grrr.... póki mieszkałam w poznaniu- czułam się dorośle- sama wszystko robiłam, pracowałam i zarabiałam na swoje utrzymanie. A teraz? bezradnośc i bezrobocie w małym mieście... zero perspektyw... nie mogę ani spłacić gigantycznego kredytu, ani nawet wyjśc za mąż bo pracy ni ma.... wyjść gdzieś też nie:( no przecież nie pójdę na dyskotekę... nie trawię ani techno, ani hip-hopu...i tu macie odpowiedź dlaczego kocham woodstock- tam jestem sobą:) tam wcale nie trzeba szaleć i się zapijać, bo nie na tym ta impreza polega. Jedzie się tam po zabawę. Wypić parę piw (albo i nie), posłuchać fajnej muzyki, poznać nowych ludzi, posiedziec przy grillu... Znacie tą woodstockową magię? Jest takie uczucie... kiedy wracasz nad ranem do namiotu, marzysz o śnie... już świta, a po polach unosi się gdzieś z daleka "mówią o mnie w mieście, co z niego za typ...." Whisky- Dżemu.... aż łza kręci się w oku.
Oglądałam rozmowy w toku ostatnio na onet vod. I tam był odcinek o punkach... z tego co mowili możnaby wywnioskować, że na woodstock jeżdżą tylko punki i że to impreza, gdzie pije się na umór i spędza każdą noc z inną osobą... I to mnie bardzo wkurzyło. Ja na przyklad jestem zaręczona a w ubiegłym roku na woodstocku byłam całkiem sama.... i nie bałam się. Kiedy ktoś chciał się ze mną zbyt spoufalić (np: zaczynał flirtować) pokazywałam dumnie pierścionek i mówilam, że jestem zaręczona i nie przyjechałam tu flirtować. Możemy wypić razem 1 piwko, pogadać i się pobawić, ale nic więcej. Moglabym zdradzać tam ile popadnie... ale po co? Cenię się, swoje ciało (choć w rozsypce i przed tuningiem heh) i kocham moją połówkę:) zbyt łatwo można stracić swoje szczęście- dlatego nie zdradziłam ani razu nikogo... i nigdy nie będę:)
ok... znów za dużo myśli... dziwne że mój odchudzający pamiętnik nie zawiera jeszcze wpisów o odchudzaniu... Ale nic nie szkodzi:) Zdjęcia brzuszka prawie gotowe. Wstawię jutro, jak wrocę ze szpitala:) Jeśli nie wrócę- znaczy, że mnie polożyli na oddział:/
dobrej nocy kochane:)
motywujace56
9 kwietnia 2011, 10:19dziękuję za zrozumienie i ciepłe słowo:* stwierdziłam że nie ma co przejmować się ludźmi, ale żyć w wolności serca i umysłu, własną drogą:)) pozdrawiam i zyczę udanego weekendu:)
Upiorka25
8 kwietnia 2011, 08:21nie dziwię się,że się wkurzylaś, bo takie teksty i opinie są krzywdzące i bardzo stereotypowe. Ale na szczęście wiesz lepiej, więc się nie przejmuj:) Co do włosów...moim zdaniem gdybyś je traz rozjaśniła,to całkiem by zaczęły wypadać. Jak chcesz zmienić kolor włosów, to najlepiej zacznij farbować inną farbą i odrosty będą Ci łapać, a końcówki jednocześnie podcinaj. Czarnego koloru Ci nie złapie,ale od góry będziesz już miała jaśniejsze włosy. Albo zawsze możesz poczekać z 2 mies i ściąć cale czarne. Ja kiedyś tak zrobiłam,jak chciałam się pozbyć farbowanego koloru i odzywić włosy,żeby odpoczęły niefarbowane. Odrosły zdrowsze wtedy.