Postanowiłam wczoraj wieczorem zrobić sobię tę "magiczną" wodę. Byłam ciekawa, czy będę w stanie ją pić. Okazało się że świeży imbir to okropnie mocne cholerstwo... ale wodę przyprawilam w taki sposób, że prawie go nie czuć. Był problem za to z miętą. Mieszkanie na zadupiu niesie ze sobą tę niedogodność, ze nie w moim mieście nie ma polowy normalnych produktów. (wiecie że w naszym netto do niedawna nawet nie słyszeli o czymś takim jak kwasek cytrynowy?? ) tak więc nie liczyłam nawet na cień szansy, że dostanę świerzą miętę... Całe szczęście- mam zachomikowaną mietę suszoną:) to niby nie to samo co świerza, ale się nada. Tak więc jeszcze tylko cytrynka, ogórek i voil la:) (czy jak się to pisze:) ) woda w smaku jest świetna czuć przede wszystkim miętę i cytrynkę (delikatnie ogórka) smakuje jak super- orzeźwiająca lemoniada:)
Zaczęłam też mniej jeść...co będę owijać w bawełnę- ja kocham mielić gębą!! niczego więcej nie potrzebuję tylko dobrego filmu, żarcia i picia:) ale koniec z tym! przy najmniej w dotychczasowej formie- jesli będę chciała coś zjeść przy kompie- to niech to będzie coś zdrowego- sałatka, mała kanapeczka (jeśli to pora kolacji) albo zostaje tylko picie mojej wody... ale to też jest ok- trza jej pić 2litry dziennie... (przynajmniej powinno się...)\
Jak się czuje? lżej... tzn, nie czuję się tak "nabita" jak zwykle po jedzenniu. I to już jest ok:)