Dziś dzień bardzo udany treningowo – w końcu udało mi się wyrwać na Trzy Stawy i tam potrenować sprinty. Znalazłem fajny kawałek asfaltu, lekko pod górkę, troszkę na uboczu i tam mogłem się spokojnie troszkę pokatować.
Dawno nie biegałem więc czułem moc w nogach, ale tylko przy pierwszych kilku powtórzeniach, potem zaczęła się rzeźnia.
Trafiłem w swój słaby punkt. Po kilku powtórzeniach zaczęło brakować tchu, potem ogarniała mnie słabość i tym podobne przyjemności – spacerkiem wracałem na miejsce startu. Do tego czasu udawało mi się jakoś dojść do siebie, przynajmniej na tyle, żeby wystartować kolejny raz. Wprawdzie potem było gorzej, ale co ciekawe w trakcie biegło mi się bardzo dobrze – poza brakiem tchu oczywiście. Łącznie zrobiłem kilkanaście powtórzeń i nie straciłem przytomności :) wiem głupi jestem – nic nowego.
Potem wróciłem do domku i postanowiłem dokończyć trening. Zrobiłem 3 serie po 30 pompek na kościach i po 50 brzuszków. Potem jeszcze trochę potrenowałem z Olą.
Ciężko się trenuje, kiedy nie można wykonywać pełnego rzutu. Po pierwsze nie mam w domu mat, po drugie Ola nie umie padać (nauczenie jej padów zajęłoby troszkę czasu, a ja chwilowo go nie mam) tak więc jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Mam nadzieję, że to nie wpłynie na jakość moich technik.
Sensei nawrzucali mi trochę tematów na ostatnim treningu. Dwie najważniejsze techniki myślę, że już zrozumiałem, może jeszcze nie wychodzą idealnie, ale zrozumiałem ich ideę, a to już spory postęp, myślę, że do następnego treningu doszlifuję je na tyle, żeby móc przyjąć następną partie wiedzy i technik do nauczenia.
wesolymis
14 sierpnia 2010, 18:53byle nie przejść na ciemną stronę mocy :)
Sheng2
13 sierpnia 2010, 20:43To zależy co się robi na drugi dzień - ja robię jeden dzień ciężki drugi luźny :)
wesolymis
13 sierpnia 2010, 12:12Ja jestem za tylko po paru dniach takich wyczynów nie ma się siły na następne?
Abuja
12 sierpnia 2010, 23:02nie katuj sie tak moze bo sie przetrenujesz- o kontuzje nie .llatwo :)