Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Trening Ju Jitsu


Wczoraj miałem pierwszy trening z Olą. Pierwszy od dłuższego czasu. Kiedyś próbowaliśmy już trenowania sztuk walki, ale widać było, że Ola nie ma na to za bardzo ochoty, a bez serca nie ma sensu ćwiczyć sztuk walki. Wtedy znalazłem inną partnerkę do treningów – Magdę. Niestety Magda obecnie nie ma chyba czasu i ochoty na treningi, więc spróbowaliśmy z Olą po raz kolejny.

Tym razem ku mojemu zaskoczeniu Ola bardzo się przykładała i podobnie jak kiedyś Magda – chciała natychmiast umieć wszystko perfekcyjnie. Przetrwała jakoś rozgrzewkę i trening technik podstawowych.

Potem zaczęliśmy trenować samoobronę. Od razu się ożywiła – spodobały jej się kombinację. Pytała i trenowała. Ja musiałem trochę pokombinować i techniki dostosować tak, by mogła ją efektywnie wykonać osoba słabsza na osobie silniejszej (to pod planowaną grupę samoobrony kobiet).

Oli bardzo się podobało, że może się wyrwać z mojego uchwytu bez większego wysiłku i że po wyrwaniu jest w takiej pozycji, że aż się prosi żeby zrobić mi operację plastyczną twarzy, pięścią lub łokciem.

Potem przerabialiśmy obronę przed obchwytem z tyłu. Ola szybko przeszła od: „z tego to ja bym się nie wybroniła” do „ale fajnie” po tym jak zmasakrowałaby mi śródstopie i twarzoczaszkę bez większego wysiłku.

Jeszcze trochę pokombinowaliśmy, a potem ja poćwiczyłem swoje techniki. Mianowicie dwa rzuty, które muszę się nauczyć do egzaminu Ju Jitsu. Ola ich nie robiła, tylko ja – dla niej póki co chyba są zbyt zaawansowane i nie chcę jej mieszać w głowie – ma jeszcze czas. Potrenowałem kuzushi – wychylenia i wejścia do rzutu, bo całego rzutu nie mogłem wykonać – nie mieliśmy maty, a Ola nie umie padać. Mnie i tak właśnie chodziło o trening wychyleń i wejść więc jestem zadowolony. Oli też się chyba podobało.

Jutro planuję kolejny trening z Olą, a dziś chyba sam sobie pomacham kijkiem.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.