Myślę, chcę coś napisać, bo dawno nie pisałem. Nie wiem co napisać. Nie żeby nie było o czym pisać – jest i to sporo, tylko od czego zacząć i co lepiej pominąć.
W końcu to portal dla trenujących więc może coś o treningach. Sporo trenuję. Na treningach dzieci, z boczku rzeźbię sobie karate, przygotowując się do egzaminu. W domu męczę Kobudo, głównie walkę kijem, a ostatnio również tonfą (drewniana pałka policyjna). No i przede wszystkim trenuję Ju Jitsu z moją Sempai.
Te treningi to cała historia – długa historia. W każdym razie pady zna już na tyle, że mogę nią w miarę swobodnie rzucać. Jeszcze tylko ona musi w to uwierzyć. Ona sama zaś rzuca wyśmienicie – czuję to na nerkach. Ostatnio dorzuciliśmy techniki z kijem, bo stwierdziła, że chciałaby je trenować. Idzie nam coraz lepiej i powoli zastanawiam się czy nie otworzyć sekcji samoobrony/Ju Jitsu od września.
Jeśli uda się utrzymać salę i zebrać kilka osób, to może być super grupa treningowa. Myślę o stworzeniu jej na zasadzie grupy osób, które chcą się czegoś nauczyć wspólnie pracują nad technikami, ucząc się wzajemnie od siebie. Na początku pewnie ja będę uczył, ale potem to może się przerodzić w studiowanie sztuki i jej technik – wspólne odkrywanie ich i ich zastosowania. Chciałbym żeby to wypaliło – zobaczymy co z tego wyjdzie.
Byłem też na zajęciach u moich Sensei od Ju Jitsu była konkretna merytoryczna praca. Tylko ja i dwaj Sensei. W domu i z Sempai dużo pracuję, żeby ich nie zawieść. Jeśli moja Sempai będzie mogła i chciała, a seminarium w czerwcu będzie dla początkujących a nie instruktorów to będę ją chciał wziąć, żeby zobaczyła jak wyglądają treningi w większej grupie. To seminarium czerwcowe to w ogóle może być ciekawe. Dopiero niedawno zajarzyłem, że jest ono na następny dzień po moim egzaminie karate. Ostatnio przeżyłem egzamin dość bezboleśnie, ale jak tym razem mi się oberwie to mogę nie za bardzo być w stanie trenować. Co tam, jak to mówią: „Kyokushin” i do boju :)
Hmmm w sumie zastanawiałem się kiedyś na tym. Kyokushin znaczy prawda pochodząca ze wschodu – takie jest oficjalne tłumaczenie. Ja mam swoje. Moim zdaniem oznacza to metodę odkrywania prawdy o sobie, pochodzącą ze wschodu. W tym sensie okrzyk „Kyokushin” i ruszenie do wykonania niewykonalnego nabiera sensu i to moim zdaniem głębokiego.
Sheng2
24 maja 2010, 21:11Dziękuję mam nadzieję że egzamin przeżyję a i szkołę uda się otworzyć
hugebelly
22 maja 2010, 19:35witam;) bardzo się cieszę, że wreszcie natknęłam się tu na kogoś, kto trenuje sztuki walki ;) ja próbowałam, ale raczej amatorsko, początkowo karate Oyama, później Shotokan ( wolę Oyama, jest więcej pełnokontaktowych walk i więcej dynamiki), Kyokushin jeszcze nie próbowałam. Chwilę trenowałam Judo, ale za mało w nim kopnięć, dlatego od października wybieram się na Kick-boxing ;) Spodobała mi się Twoja wizja z otwarciem klubu samoobrony. Myślę, że wiele młodych ludzi chciałoby zacząć szkolić się, jednak nie mają gdzie, tak jak np. ja teraz. Życzę powodzenia na egzaminie i zdrowia do treningów;)