zaliczyłam wczoraj knajpy gruzińską, meksykańską i kurtosz w fabryce kurtosza. Pycha. W gruzińskiej chinkari czyli ich pierożki, w max. mąż burito, syn deser a ja wodę!!! Kurtosza jednak nie mogłam sobie odmówić na pół z synem. Pospacerowaliśmy sobie za to po mieście dużo, trochę z tego co zjadłam spaliłam. I co jak na ironię po sobotniej imprezie i wczorajszym rajdzie po knajpach waga 95,1 i weź tu bądź mądry. Dziś trzymam się diety. Na plus na razie dwie kostki gorzkiej. Postanowiłam zjadać sobie gorzką w rozsądniej ilości, bo muszę....lepiej kostka gorzkiej niż napad na ciastka albo jakieś inne pierdoły. Będę zapisywać wagę codziennie. Wybieram się na jakiś wywczas w maju, muszę zwalić do tego czasu jakieś 7 kg albo chociaż 5. PAPA
I jeszcze zdjęcie ukradzione z neta chyba się nie obrażą
końcu to reklama
Uwielbiam z cynamonem.
angelisia69
9 lutego 2016, 09:45nigdy nie bylam w gruzinskiej knajpie,nawet nie wiem w czym sie specjalizuje ta kuchnia.co do czekolady,powiem ci tak,ja zawsze bylam zdania ze najlepsza dieta to zywienie 80/20 czyli 80% jesz zdrowo,a reszte co sobie chcesz.ja dzieki temu jem codzien cos malego slodkiego do kawki,i uwierz mi nigdy napadu/kompulsu nie mialam,mimo tego ze zaczynalam glodowkami po 900-1000kcal ale nawet w tym bilansie jakis batonik miescilam ;-)