Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zgrzeszyłam :(((((


No i ok waga leci w dół jest 77,4 kg ale nie wytrzymałam dzisiaj i zjadłam połowę dużej pizzy. No ale tak mnie noc i dzień wymęczyły że miałam wszystkiego dość i odpuściłam ten obiad dietetyczny co miał być. Zresztą może od początku. Wczoraj przyjechał znajomy. Wypił sobie z moim TŻ i w nocy ich natchnęło żeby iść po whisky. "Ok niech idą przyjdą pójdę spać bo rano na wolontariat"sobie myślę. Przyszli położyłam się spać ale nie szło zasnąć przy ich bełkocie. W końcu kumpel miał zgon a mój tż dalej siedział i zaczął marudzić mojemu psu. Przez godzine Brutus wysłuchiwał jak to pan nagle kocha szczury, jak to bardzo chce ich bronić, jak to bardzo psa kocha. I tak marudził i marudził. Później kumpel się obudził było koło 5 rano i poszedł do domu. Ja ledwo już na oczy widziałam ale zasnęłam o 6 dopiero. O 9 wstałam bo do schroniska musiałam iść. I w schronisku też lekko nie było... Pierw poszłam sama z Guzikiem. Było ok, potem wróciłam po Naomi i poszłam z dwoma innymi dziewczynami i ich psami. Puściłam Naomi ze smyczy bo to grzeczna sunia a ona mi zwiała w krzaki i wrócić nie chciała. Poszłyśmy ją łapać patrzymy a ona się tarza w jakimś martwym bażancie (wymiotuje) W końcu po kilku minutach przestała i przyszła zadowolona...smród był nie do zniesienia. Jedna z dziewczyn popsikała ją trochę wiśniowym perfumem ale zły pomysł to był bo zapach wiśni wymieszanej z padliną był tragiczny (wymiotuje)Poszłyśmy dalej z tym czarnym śmierdziuchem i wpuściłyśmy ją do stawu ale nie chciała się wypłukać. No to co zrobić? Trzeba jakoś wytrzymać.... Na wybiegu dla psów Naomi zaczęła się gryźć z psem od drugiej wolontariuszki o zabawkę (strach) Złapały się oba jak jakieś pitbulle za fafle i dopiero koleżanka rzuciła się na nie unieruchamiając wypachnioną Naomi w ramionach i leżąc z nią tak na mokrej trawie w błocie. Psiaki się w końcu uspokoiły i odprowadziłyśmy je do schroniska. No i dostałyśmy następne dwie mordki. Oba z ADHD (pot) Sunia husky i kundelek. Idziemy sobie i idziemy aż nagle patrze pszczoła fruwa... rozglądam się a tam pasieka i pełno pszczół (strach) od razu zawróciłyśmy lądując w błocie ciągnięte przez dwa szalone psy....Do domu wróciłam cała brudna i śmierdząca biednym bażantem. Tż pierwsze co mi powiedział nim zdążyłam mu powiedzieć co się działo że cuchnę padliną i mam się iść kąpać...no to posżłam a on sobie dalej pił piwko... Wróciłam do pokoju odświeżona i małżonek bełkotem pyta czy jedziemy na koncert Iron Maiden no to ja mu że jedziemy....bilety prawie zamówione a on się rozmyślił... a mnie wzięło na wykorzystanie jego stanu nietrzeźwości i zaczęłam marudzić że chcę drugiego psa...no kurde taka fajna sunia w typie amstafa w schronisku jest (szloch) nie zgodził się powiedział że mogę nową mniejszą klatkę szczurom kupić bo ta już za duża co mam a stado mówiłam że będę wygaszać powoli...przeglądam sobie klatki siedzę na szczurzym forum a tam szczur do adopcji..... cudny czarny ogonek identyczny jak mój Fredzio który odszedł w lutym... A Fredzio był najcudowniejszym szczurem jakiego mogłam mieć....no i zaczeło się...nagła potrzeba doszczurzenia...no bo Fredzio wraca w innym ciałku.... budzę męża i zaczynam mu ledwo żywemu marudzić...patrzy na zdjęcie i mówi " k...Fredzio...bierz go" No to ja na forum i informuję dom tymczasowy że adoptuję łobuza....tylko że maluch w krakowie a transpoirtu brak...no to poszedł facebook w ruch... szczurza grupa...szukamy transportu...no i dziewczyna podsyła mi info o busach...za 6 zł przejazd w jedną stronę no to myślę i myślę....i decyzja podjęta w czwartek jadę po szczurka i przy okazji z dziewczynami zaszczurzonymi z krakowa się spotkam :) no a pizza była zamówiona popołudniu nim się postanowiłam doszczurzyć (pizza) dobra raz nie zaszkodzi trzeba się pilnować żeby już nie grzeszyć więcej i dalej dążyć do wymarzonej wagi....

No i pokażę wam malucha którego będę mieć :)

a tak wyglądał mój Fredzio :

No ale jak to bywa przy takim zwierzyńcu są też i smutne dni...5 dni temu pożegnaliśmy niespodziewanie jednego z naszych szczurków Gexa (szloch) był jeszcze młodym szczurem nie wiem co się stało nawet podejrzewam że musiał mieć chore serduszko albo inna wadę ukrytą (szloch)

Dobra bo znowu was tu szczurami zanudzam pewnie większość już dawno zamknęła ten pamiętnik żeby nie zasnąć to zmienię jeszcze temat dla wytrwałych (spi)

Ostatnio słucham sobie ciągle Skillet....naprzykład tego:

No i tego.....ahh jak ja kocham Huntera *.* a piosenka...pcha mnie do wegetarianizmu....

a na dobranoc co byście koszmarów po teledysku Huntera nie mieli....

Szczególnie dla pań (swiety) (kurcze sklonujcie mi te ciacho i podeślijcie na urodziny)

A no i pamiętajcie o pogodzie na jutro...możliwe są burze z silnym wiatrem, a także możliwym małym gradem.... a gdzie?

Dobra nie marudzę już i idę spać. Kolorowych koszmarów <3

  • laauraa

    laauraa

    14 kwietnia 2014, 06:44

    szczurki * oczywiście :)

  • laauraa

    laauraa

    14 kwietnia 2014, 06:43

    eeej, uwielbiam skillet, byłam na koncercie!! a szurki świetne! :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.