Hej wszystkim!
Muszę się Wam do czegoś przyznać, zjadłam w czwartek 2 twixy...potem w piątek...kolejne 2...jest mi wstyd, to był typowy kompuls nie do opanowania...ale mimo tych moich dwóch małych potknięć waga poszła w dół. Co nie znaczy, że mam zamiar robić tak częściej, bo wiecie "zjadłam a i tak schudłam"...nie, nie, tak nie będzie! Wiem, że źle zrobiłam, miałam nerwowy okres w pracy i odreagowałam w niewłaściwy sposób, z tym też trzeba zacząć walczyć, żeby nie dawać się takim kompulsom. Kiedy mam ochotę na słodkie to staram się nasycić jedną kosteczką gorzkiej czekolady, a takie rzucanie się na słodkie niczego dobrego nie wróży. To jest też przykład na to, że nie powinno trzymać się słodkości w domu. Nie trzymam...to było kupione na prezent, do paczki...nieładnie oj nieładnie się zachowałam dobrze już nic nie piszę bo sama się pogrążam :)
Poza tą małą wpadką wciąż trzymamy się diety razem z mężem. Myślę też o aktywności fizycznej, najbardziej kusi mnie basen ale niestety okres od listopada do stycznia jest dla nas ciężkim okresem finansowym i wszystkie wydatki zmniejszamy do minimum, najwięcej opłat mamy w tym okresie dlatego też do piwnicy zniosłam sobie wszystkie moje sprzęty (taka mini siłownia) orbitrek, stary rowerek treningowy, twister, hantelki, hula-hop i mam zamiar zacząć się więcej ruszać. Spacery odpadają, mieszkamy w okolicy, w której nie ma latarni, jest zwyczajnie niebezpiecznie a wiadomo teraz szybko robi się ciemno. Do tego planuję znaleźć jakieś ćwiczenia na yt dla osób otyłych mających kondycję równą zeru a może i mniej...A od lutego ruszam na basen i to już postanowione. Także trzymajcie kciuki, żebym ruszyła dupsko do ćwiczeń w domu chociaż. Bo wiecie co ja nie lubię ćwiczyć, jedyną formą aktywności, którą ja lubię jest ten basen właśnie, kocham pływać, kocham pluskać się w wodzie, ale wszelkie inne ćwiczenia, które sprawiają, że się pocę, że czuję jak mi twarz buraczeje i cała pulsuje... nie mnie to nie rajcuje. Uwierzcie mi, miałam kiedyś okres w swoim życiu, że zaczęłam ćwiczyć, stąd te kilka posiadanych sprzętów. Nigdy, ale to nigdy nie złapałam bakcyla, nie kręci mnie to, po prostu nie i koniec. Co innego basen...ale życie nie zawsze pozwala nam na wszystko, do lutego wytrzymam, postaram się zacząć ruszać w domu.
A dietkowanie idzie nam co raz lepiej, ja już przywykłam do wcześniejszego wstawania by dzień zacząć śniadaniem a nie kawą w pracy jak dotychczas robiłam. Przywykłam już do układania i przygotowywania posiłków dla nas do pracy. A najważniejsze, że pilnujemy się również w weekendy. Zawsze taka leniwa sobota czy niedziela była dla nas mega ucztą, raz, że w sobotę wieczorem wizyta w McDonaldzie czy wieczorna pizza to był częsty obrazek, a dwa, że nie było mowy o oglądaniu telewizji bez jedzenia słodkości, chrupania czegokolwiek, czy jedzenia obiadu pysznego co prawda, ale ponad swoje możliwości. Sami sobie robiliśmy krzywdę. Najważniejsze, że udaje nam się trwać w postanowieniu i teraz nie podjadamy nic poza tym co mamy w planie posiłków. Oboje zaczynamy się czuć lepiej i lżej, czujemy, że to nam służy i dobrze, nawet nie wiecie jak się cieszę, że w końcu udało nam się zawziąć tak na maksa, tak na poważnie. Jeśli ktoś walczy z tak dużą otyłością jaką mamy my z mężem, to na pewno wie ile prób odchudzania kończy się fiaskiem, ile razy człowiek zaczyna by po 2-3 dniach znów się złamać i powiedzieć sobie "a chu...z tym ja kocham jeść i będę jeść!" Za dwa dni płacze, że jest gruby a za dwa dni znów je bez opamiętania i tak w kółko. To nie jest łatwe, naprawdę, jeśli jest się przyzwyczajonym do jakiegoś stylu życia to nie jest łatwo go zmienić. Nieważne czy ten styl życia jest dla nas dobry i zdrowy czy nie. To jest jakiś tam nasz styl życia, który mamy wypracowany od lat i cholernie ciężko go zmienić. I tu naprawdę potrzebny jest jakiś mocny bodziec, po prostu jakby jakiś pstryczek w głowie, który nagle pstryknie i wtedy postanawiasz wszystko zmienić. I też nie jest łatwo, ale przynajmniej masz tą siłę do walki, czujesz że się nie poddasz, że w końcu wygrasz. Ciekawa jestem na jak długo tej siły wystarczy, ale póki co jest dobrze i tego się trzymajmy :)
Rzadko tu do Was zaglądam. Mało piszę, mało komentuję, muszę przyznać niestety. Jest na to kilka wytłumaczeń (ja w wymówkach jestem dobra :D). Po pierwsze w pracy 8 godzin spędzam przed komputerem i jak wracam do domu to zwyczajnie nie chce mi się nawet na komputer spojrzeć. Po drugie ja mam masę innych zainteresowań, można powiedzieć, że łapię kilka srok za ogon :D ale ja np wiosną i latem po pracy najwięcej czasu spędzam w ogrodzie, razem z mężem to uwielbiamy, kochamy dbać o nasz ogródek, także wiosną i latem komputera, poza pracą, nie widuję wcale, jesienią i zimą znów kocham i uwielbiam rękodzieło. Od niedawna pokochałam scrapbooking kartki i albumy ręcznie robione i to mnie bardzo relaksuje, uwielbiam sobie siedzieć i dłubać w tych papierkach. A kolejna moja pasja pielęgnowana od dzieciństwa jeszcze razem z rodzicami to kinomaniactwo. Uwielbiamy z mężem wspólnie spędzać czas na oglądaniu filmów a teraz i seriali. I tak gdy mąż ma pracujący weekend ja siedzę i scrapuje, gdy ma wolny weekend to razem siedzimy i oglądamy film za filmem, albo serial za serialem Ostatnio wkręcił nas Narcos świetny serial o losach Pablo Escobara i kolejne sezony o narkotykowym kartelu z Cali uwielbiamy tego typu filmy i seriale. Ten serial mamy za sobą. Polecam Wam bardzo jeśli lubicie kino akcji. A na zdjęciu mój ostatni ulubiony aktor, wcielający się w postać agenta DEA Javier Pena - Pedro Pascal, jest tak niesamowicie przystojny i ten jego tyłeczek ajjj mąż był zazdrosny :D
Z polskich seriali śledzimy teraz Watahę sezon 2, a z zagranicznych zaczęliśmy oglądać House of Cards, wiem, wiem Kevin Spacy i ostatnia afera o molestowaniu, ale mimo to ja bardzo lubię jego grę aktorską, zawsze lubiłam jego filmy i jego aktorskie zdolności, zawsze miał w sobie coś takiego taki wewnętrzny spokój i opanowanie no i takie "coś" w sobie co mnie do niego jako aktora pociąga. Dobra nie będę już przynudzać bo jak jeszcze o aktorach się rozpiszę to dopiero będzie :D
Muszę wam przyznać, że uwielbiam też sprzątać, ostatnio mi się w głowie uroił minimalizm i wyrzucam wszystko jak leci, ja zawsze sobie znajdę jakieś zajęcie, zawsze znajdę coś do roboty i dlatego bardzo rzadko otwieram komputer, rzadko zaglądam na vitalię. Nie miejcie mi tego za złe a piszę tu ponieważ mam taką potrzebę przelać swoje odczucia i wszystko to co roi mi się w głowie :) przy okazji jest mi niezmiernie miło, że ktoś mi kibicuje i ktoś dobrnie do końca moich przydługich uzewnętrznień :) Także tak to już koniec na dziś :D miłej niedzieli Wam życzę :D
kellislaw
5 grudnia 2017, 19:24Ja oszalałam na punkcie Narcos i Pedra *___*' taaaak, jego tyłeczek *_________* i w ogóle cała historia super! Natflix bardzo fajnie to nakręcił wszystko. Jak skończyłam 3 sezon to nie wiedziałam co ze sobą zrobić :( mam nadzieję, że 4 wyjdzie! I że Pedro wciąż tam będzie :D
PuszystaMamuska
13 listopada 2017, 08:41Przeczytałam Twoje ostatnie wpisy i powiem Ci ze az się wzruszyłam. Piszesz bardzo podobnie do mnie, te same myśli, te same obawy, te same doświadczenia.. Bardzo bardzo się cieszę, ze robicie to RAZEM z MEZEM. To mega ważne. Razem jecie, razem sie ruszacie, razem chudnięcie. Ogromne brawa zarówno dla Ciebie jak i dla męża. bardzo się kochacie - to widać gdy piszesz o Waszym życiu. Zazdraszczam. ;) kibicuję mocno, trzymam kciuki za Waszą dwójkę, niech moc będzie z Wami każdego dnia. Buzka
SeasonsOfLove
17 listopada 2017, 08:16Dziękuję Ci bardzo kochana :) To motywujące a z mężem bywa różnie jak u każdego, ale to prawda bardzo się kochamy i staramy się wspierać. O tyle łatwiej, że i on ma dużo do zrzucenia i ja tak samo, mało tego on jest bardziej zawzięty niż ja więc ja nie mogę być gorsza i tak rywalizujemy trochę na te kilogramy :D
106days
12 listopada 2017, 17:34Najważniejsze, że idziesz do przodu. Nie chodzi o to, żeby nie jeść nic przez rok, osiągnąć wymarzoną wagę, a potem nagle "Oo! Już mogę jeść co zechcę!" a o świadome jedzenie, coś słodkiego raz po raz nie zaszkodzi, ale warto myśleć przy jedzeniu, albo i przed- ja sama też się uczę, patrze na ciastka, już prawie po nie sięgam, ale pytam się siebie samej KURDE, NAPRAWDĘ MASZ NA NIE OCHOTĘ? DLACZEGO CHCESZ JE ZJEŚĆ? BĘDZIE CI PO NICH LEPIEJ? I w ten sposób chociaz troche minimalizuje świństwa w swoim jadlospisie ;-) P.S> Ja za to ogromną ilosc czasu spędzam przy komputerze. Chyba tez powinnam sobie znaleźć jakąś konkretną pasje... Trzymajcie się tam z mężem!! :)
SeasonsOfLove
12 listopada 2017, 21:39Dzięki kochana :D Wiem z tymi słodyczami, że raz na jakiś czas nie zaszkodzą, ale chciałam dać radę chociaż jakiś miesiąc bez słodyczy, ale nie poddaję się i lecę do przodu. Dobrze, że walczymy razem jest łatwiej ;)
bochenek
12 listopada 2017, 14:01Trzymam kciuki za Was
SeasonsOfLove
12 listopada 2017, 21:38Dziękujemy bardzo :)
Greta35
12 listopada 2017, 13:43Z zaciekawieniem doczytalam...podziwiam ze dajecie rade i kibicuje...zyczac kolejnych spadkow. Sam wiem ze nie jest prosto...ciagle walcze i stoje w miejscu od 3 lat...nie przekroczylam 82kg....7 marzy mi sie bardzo...jest czas ze pryblizam sie do niej a potem znowu rosnie...ale walczyc trzeba i wziac z ciebie przyklad...i zrezygnowac z kompa, bedziw wiecej czasu na inne zalegle sprawy :)
SeasonsOfLove
12 listopada 2017, 21:37Ja miałam tak samo ciągle zaczynałam by po tygodniu się poddać. Będzie dobrze trzymam kciuki :) a komputer...kiedyś siedziałam całymi dniami i nocami teraz wszystko się pozmieniało ;)