I weź tu się człowieku odchudzaj, od samego poniedziałku dzień w dzień ktoś do pracy przynosi ciasto... Nie odmawiam bo to nie ma sensu, nie da się uwierzcie mi, nie ma co nawet próbować odmawiać, "ale weź jeden kawałek, no ode mnie nie weźmiesz, jeden Ci nie zaszkodzi, itd., itp."
No nic, ale staram się trzymać dietę mimo tych ciastkowych szaleństw. W domu nie jem nic słodkiego, nic tłustego, pilnuję się i uwaga! taaaaadam! Zaczęłam ćwiczyć!
W niedzielę wieczorem wytachałam mojego orbiego ze starty gratów, przetarłam szmatką warstwę kurzu i z pewną dozą nieśmiałości weszłam na niego. Jak on teraz skrzeczy, rypi i piszczy, masakra, mąż stwierdził, że trzeba go nasmarować i ma rację bo trochę nieużywany stał... Wytrzymuję na razie po 10 minut, zwłaszcza, że on tak przeraźliwie skrzypi. A wczoraj wyjęłam jeszcze zza szafy mój hula hop, również musiałam użyć szmatki, wytrzeć ładnie, za dużo nie pokręciłam bo mój hula ma masażery, a ja nie mogłam znaleźć mojego pasa łagodzącego obicia. Dziś poszukam. Swego czasu śmigałam na hula, prawie godzinę czasu. Wciąż nie mogę się doprosić męża by mi w rowerze naprawił pedał, już 2 rok rower stoi i czeka na leczenie. Dziś jeszcze sięgnę po twistera, też leży gdzieś za szafą. Póki co nie są to spektakularne wypociny i długie ćwiczenia, ale ważne, że zaczęłam, to jest dla mnie najważniejsze.
Wczoraj był dzień ojca. Co podarowałyście swoim tatusiom? Ja swojemu upiekłam murzynka i dałam murzynka wraz z 1l mleka zapakowanym we wstążkę, ot tak dla żartów, zwłaszcza, że mój tata uwielbia murzynka z mlekiem. Cieszył się jak dziecko, zwłaszcza z tego mleka :) Mieliśmy ubaw, nie powiem kawałeczek skubnęłam, wyszedł mi faktycznie pyszny, ale to był cieniutki plasterek, tylko żeby spróbować smak. Nie umiem czegoś upiec, ugotować, by później nie sprawdzić jak to smakuje, ot tak dla własnej satysfakcji i na przyszłość, by wiedzieć czego dodać mniej lub więcej. W każdym bądź razie prezent się udał, tata był szczęśliwy i docenił, że to nie jakaś tam czekolada, czy ptasie mleczko tylko własnoręcznie upieczone ciasto :)
No nic uciekam do pracy, a Wam życzę przemiłej środy
kellislaw
24 czerwca 2015, 14:33Od czegoś trzeba zacząć! Jestem z Ciebie bardzo dumna! Oby znowu się nie zakurzyło! :)
Grubaska.Aneta
24 czerwca 2015, 12:48Orbi idealny spalacz tych ciast :)
kociontko81
24 czerwca 2015, 12:36gdy jest okazja na ciasto to nie odmawiam tylko jem maly kawalek. Wiem ze gdybym odmowila to mialabym w glowie obraz tego ciasta a pozniej rzucila sie i zjadla cale:))powodzenia i trzymam kciuki:)
Waniliowa80
24 czerwca 2015, 11:35ja swojemu kupiłam kwiat i znicz :( , ale takie własnoręcznie upieczone ciasto to najlepszy prezent bo od serca bo włożyłaś w to własną pracę i serce
SeasonsOfLove
24 czerwca 2015, 11:49Przykro mi, ja mamie kupuję kwiat i znicz, więc doskonale Cię rozumiem. Ja właśnie lubię takie prezenty dawać własnoręcznie upieczone, choć nie każdy to docenia ;)
Malinka38757
24 czerwca 2015, 11:04Wiem o czym mówisz z tym ciastem bo u mnie w pracy też tak jest że jak ktoś przyniesie cisto i nie chce spróbować to jest albo że własnie od niej nie zjem albo wersja druga że się odchudzam i katuje i dlatego nie jem słodkiego ;p więc wole sobie tego oszczędzić i wybieram najmniejszy kawałek;p
SeasonsOfLove
24 czerwca 2015, 11:25Dokładnie robię tak samo, ale ostatnio mam już przesyt, od poniedziałku imieniny za imieninami, i ciasto. Pierwszy raz w życiu ma dość słodkiego :)