Ależ na dworze upał, chociaż i tak mniejszy niż wczoraj, bo wczoraj to nawet z domu nie wyszłam za gorąco było. Wieczorem tylko kwiaty podlaliśmy i krzewy wszystkie bo potrzebują wody po takich upałach. Wszystko mi pięknie zaczyna kwitnąć, rosnąć, nie mogę się doczekać, kiedy zakwitną kanny, wczoraj zauważyłam, że moje juki ogrodowe już wypuściły dwa nowe kwiaty, uwielbiam je są przecudne. W tym roku zadbałam też o różę pnącą, w końcu kupiliśmy jej podpory i jak nigdy pnie się po nich i rośnie jak szalona, a róża już wiekowa bo pamiętam ją u nas w ogródku od małego. Tylko walczę z mszycą, albo te środki co mam są za słabe albo one są już takie odporne. W końcu wkurzyłam się wczoraj i polałam je strumieniem wody pod dużym ciśnieniem (bo siedziały na pąkach), pąki nie ucierpiały a mszyca zniknęła, zobaczymy dziś wieczorem czy już z powrotem się pojawiła. Może wieczorem uda mi się znaleźć troszkę czasu to wrzucę tu zdjęcia z mojego ogrodu. Czas ostatnio płynie bardzo szybko, nie mam na nic czasu. Długi weekend zleciał nie wiadomo kiedy, dziś po pracy czeka mnie sprzątanie w domu, bo mąż rozkuł komin w sypialni. Trzeba było tak zrobić bo dzieje się coś złego a tylko z sypialni mamy możliwość zajrzeć do komina i sprawdzić czy nie trzeba go w całości rozbierać (oby nie) i stawiać nowego, bo koszt ogromny a my z kasą mamy krucho teraz. Aż się boję dzwonić do domu.
Z dietą bywa różnie, ja za bardzo kocham jeść. Ale wczoraj przyszedł moment krytycznego załamania i mam nadzieję, że to co działo się wczoraj i to co mnie tak zmotywowało, da mi do myślenia na długo i długo się już nie poddam. Dziś muszę zrobić sobie jakąś wędlinkę drobiową do pracy, bo nie mam już czego na kanapki kłaść.
Dziś na śniadanie zjadłam pół bułki z jajkiem na twardo, popiłam kawą z cukrem w pracy. Na drugie zjadłam 3 połówki brzoskwini z puszki z garścią rodzynek, a za 1,5 godzinki będę jadła leczo na zimno. Zostało mi z obiadu z soboty, prawie same warzywa, bo kiełbaskę wyjedli chłopaki. W domu mam zupę kapuścianą bez zasmażki i cukinię pieczoną z wołowym mięsem mielonym (mam nadzieję, że nie zjedzą mi wszystkiego). O kolacji jeszcze nie myślałam, może jakaś sałatka z tuńczyka, bo mam jeszcze pół puszki otwartej. Staram się jeść co 3 godziny, staram się nie jeść słodyczy, co dziś jest szczególnie trudne bo mam @ póki co mój apetyt na słodkie skutecznie zagłuszyły rodzynki z brzoskwinią. Póki co nie staję na wagę. Póki co walczę wciąż sama ze sobą, ze swoimi słabościami, głupimi nawykami, przyzwyczajeniami i innymi głupotami, które całe życie robię, robiąc sama sobie ogromną krzywdę.
Zapisałam się na zabiegi na kręgosłup, na wrzesień, fajnie prawda :) mam nadzieję, że do tego czasu będzie mnie już mniej i że zabiegi oraz zrzucenie wagi pomoże mi na mój kręgosłup. Pan ortopeda po zabiegach kazał mi przyjść po kolejne skierowanie na kolejne zabiegi i obiecał, że da radę mnie jeszcze na prostą wyprowadzić. Dlatego po 1 muszę schudnąć dla siebie, dla swojego kręgosłupa, dla zdrowia no i dla nowych ubrań :D
Miłego dnia
Grubaska.Aneta
8 czerwca 2015, 21:31Takie zabiegi i masaże to miód na nasz kręgosłup wiem bo sama korzystałam kilkanaście razy z wizyt fizjoterapeutki. Mszyc wszędzie pełno nie tylko na kwiatach ale i jarzynach również no i na drzewach owocowych tez pełno.
aga.tr
8 czerwca 2015, 20:51czytam i kibicuję :) wytrwałości!!
olenka173065
8 czerwca 2015, 11:58No to całkiem nieźle wrzesień nie długo;/ dobrze że tego roku. Już widziałam że pojawiają się świeze nektarynki w przyzwoitych cenach:)