urodzinowych niespodziewanek ciąg dalszy
po tym jak przetransportowałam dziś z piwnicy do nowego mieszkania trzy tony książek, dwie tony pudełek z butami i tonę ubrań, zadzwonili do mnie teście
że właśnie przejeżdżają i może by wpadli obejrzeć nasze nowe likum
no to wpadli
i zabrali mię i mego pana i władcę na spóźnioną urodzinową mocno reanimacyjną obiadokolację
nic to, że byłam w trampkach, legginsach, bluzie z kapturem na grzbiecie, miałam brudne paznokcie, buraczane rumieńce na licu i szalony kokonoogon na czubku głowy, a mój zapach przypominał raczej piżmo niż róże...
nic to!
stwierdziłam, że skoro skończyłam 30 lat, jestem już pełną gębą dorosła
i mogę iść do restauracji przypominając raczej dynię niż nawet biednego skromnego kopciuszka
oooooooooooooooo mogę wszystko!
milenos
25 marca 2012, 21:01hehehe :) bosko, ze tescie taką Cie zabrali!!! wlasnie mysle co by moja tesciowa zrobiła. jenyyy, Wy jeszcze ciagle w trakcie rozpakowywania. ehhhh.
Giove
23 marca 2012, 14:19i to ta wersja light...dzis mialy byc 3 cytryny...kupilam takie wielgasne cytryny,bardzo soczyste z poludnia Wloch i z trzech mi wyszlo szklanka ok 220ml...mile z ich strony... a po calej tej ganianinie nie musialas przynajmniej gotowac...a w tych czasach klient nasz pan to nawet w worku zgrzebnym mozna isc...MM chodzi czasami w pracy na obiad do restauracji...i zapewniam ,ze najladniej jak pachnie to spalinami z pily elektrycznej i w ciuchach roboczych pelnych lesnego syfu ze scinania drzew...
klapek.babki
23 marca 2012, 08:04to i tak bardzo miło z ich strony ;) Ja bym się bardzo cieszyła, nawet w dresie :D
.Alhena
23 marca 2012, 06:12ooo Skarbie jestem pewna, że i tak wyglądałaś uroczo :)) Wszystkiego NajNajNajlepszego! I dużo uścisków ode mnie!. :))))