Hey :) tak jak w tytule uśmiecham się od ucha do ucha :)))))
Słyszę coraz częściej od znajomych "Ola, schudłaś czy mi się wydaje??" Nawet nie macie pojęcia jakie to budujące. W końcu ktoś docenia i zauważa moje trudy :))
ŁAAAAAAAAAA, jaram się!!! Ruszam do przodu pełną parą!!!
Ale nie osiadam na laurach. Dalej ćwiczę (lecę z wcześniej wspomnianym w poprzednim wpisie 70 dniowym wyzwaniem). Powiem Wam, że ćwiczenia na serio są miłe i jak się człowiek wdrąży to leci jak "po maśle". Najgorsze jest to, że nie wiem ile ważę, bo od początku lipca nie stawałam na wagę... :/ Musze zakupić nową, tamą umarła "śmiercią naturalną" :D Ale może to i dobrze, bo nie mam obsesji na punkcie kilogramów?? "Ciągłego" się ważenia?
Poniżej posiłki z dzisiaj (tak szczerze, to coraz częściej zapominam zrobić fotkę... chyba wyszłam z wprawy i... nie chce mi się ).
śniadanie: jajecznica z szynką, pomidorem, kawałki zółtego sera, serek wiejski i herbatka.
obiad: frytki, kotlet w panierce z piersi z kurczaka i surówka z pomidorów w jogurcie naturalnym
kolacja: bułki z serem zółtym, masłem, łopatką z przyprawami i ketchupem oraz herbatka z cytrynką
Z jakiś grzeszków, bo nie jestem święta...to... weekend nie należał do najlepszych, bo wszyscy mnie karmili ciachami-zachciało się znajomym pichcić... -.-
choć znowu nie spróbować też byłoby złe... ale te kremy, polewy - masa kalorii. Choć jak to ciągle powtarzam, wszystko dla ludzi, nie można sobie wiecznie odmawiać, ale po prostu trzeba znać umiar. Mam nadzieję tylko, że nie odbije się to na mojej sylwetce, która zaczyna powoli powracać do ładu :) W KOŃCU!! :))
A tak z innej beczki to pochwalę się Wam czymś...
Wczoraj przygarnęłam od znajomego kwiatka... stwierdziłam, że uratuję mu życie :D hihihi no i tak jak widać na poniższym zdjęciu, z rozjechanego, biednego pożółkłego "kopciucha" zrobiłam piękną "księżniczkę" heheh... zakupiłam doniczkę, kupiłam podpórki i VOILA :) od razu lepiej się prezentuje. Mam nadzieję też, że nie zginie u mnie. Znalazłam mu miejsce pod oknem, przy moim stoliczku. Myślę, że to miejsce będzie mu odpowiadać. Oby rósł zdrowo. Okaże się czy mam rękę do kwiatków.
Obecnie zmykam zaraz spaćku, musiałam się przygotować na nowy tydzień zajęć, po ponad tygodniowym zwolnieniu - powracam niestety do rzeczywistości :( Ale, że dawno nie pisałam to jakąś notkę o sobie na szybkiego wpisuję :P 3majta się
Słyszę coraz częściej od znajomych "Ola, schudłaś czy mi się wydaje??" Nawet nie macie pojęcia jakie to budujące. W końcu ktoś docenia i zauważa moje trudy :))
ŁAAAAAAAAAA, jaram się!!! Ruszam do przodu pełną parą!!!
Ale nie osiadam na laurach. Dalej ćwiczę (lecę z wcześniej wspomnianym w poprzednim wpisie 70 dniowym wyzwaniem). Powiem Wam, że ćwiczenia na serio są miłe i jak się człowiek wdrąży to leci jak "po maśle". Najgorsze jest to, że nie wiem ile ważę, bo od początku lipca nie stawałam na wagę... :/ Musze zakupić nową, tamą umarła "śmiercią naturalną" :D Ale może to i dobrze, bo nie mam obsesji na punkcie kilogramów?? "Ciągłego" się ważenia?
Poniżej posiłki z dzisiaj (tak szczerze, to coraz częściej zapominam zrobić fotkę... chyba wyszłam z wprawy i... nie chce mi się
obiad: frytki, kotlet w panierce z piersi z kurczaka i surówka z pomidorów w jogurcie naturalnym
kolacja: bułki z serem zółtym, masłem, łopatką z przyprawami i ketchupem oraz herbatka z cytrynką
Z jakiś grzeszków, bo nie jestem święta...to... weekend nie należał do najlepszych, bo wszyscy mnie karmili ciachami-zachciało się znajomym pichcić... -.-
choć znowu nie spróbować też byłoby złe... ale te kremy, polewy - masa kalorii. Choć jak to ciągle powtarzam, wszystko dla ludzi, nie można sobie wiecznie odmawiać, ale po prostu trzeba znać umiar. Mam nadzieję tylko, że nie odbije się to na mojej sylwetce, która zaczyna powoli powracać do ładu :) W KOŃCU!! :))
A tak z innej beczki to pochwalę się Wam czymś...
Wczoraj przygarnęłam od znajomego kwiatka... stwierdziłam, że uratuję mu życie :D hihihi no i tak jak widać na poniższym zdjęciu, z rozjechanego, biednego pożółkłego "kopciucha" zrobiłam piękną "księżniczkę" heheh... zakupiłam doniczkę, kupiłam podpórki i VOILA :) od razu lepiej się prezentuje. Mam nadzieję też, że nie zginie u mnie. Znalazłam mu miejsce pod oknem, przy moim stoliczku. Myślę, że to miejsce będzie mu odpowiadać. Oby rósł zdrowo. Okaże się czy mam rękę do kwiatków.
Obecnie zmykam zaraz spaćku, musiałam się przygotować na nowy tydzień zajęć, po ponad tygodniowym zwolnieniu - powracam niestety do rzeczywistości :( Ale, że dawno nie pisałam to jakąś notkę o sobie na szybkiego wpisuję :P 3majta się
pitroczna
1 listopada 2013, 09:46nooo kwiatkowi sie ewidentnie u Ciebie podoba ;)
vickybarcelona
21 października 2013, 18:29uważam, ze od czasu do czasu (byle nie za zcesto) taki cheat day dobrze robi na metabolizm:))