Nie zyjemy po to by jesc ale jemy po to by zyc. Mowi wiele hasel reklamowych jakie spotykam w internecie, w gazetach i reklamach telewizyjnych. No tak, wiec czym jest ta rozkosz podniebienia jaka czuje za kazdym razem, gdy przegryzam ulubiony kawalek bomby kalorycznej?? To moment samozaspokojenia sie. Ekstaza jaka mnie ogarnia na chwile. No wlasnie. Bo tak to juz jest - dotykam nieba ale zdaje sobie sprawe,ze mam lek wysokosci... I zaczynaja sie wyrzuty " po co mi to bylo?" "przeciez mam takie okropne waleczki.." No i wlasnie tak czasami wyglada moj dzien. Dysharmonia i brak zahamowan. Lody? Owszem. Ciasteczo? No kawa bez ciasteczka to nie kawa.I tak dalej i tak dalej... Pozniej slomiany zapal, ze przeciez moge to zrobic, osiagnac One ( ogladajac Fashion tv) sa tak samo ludzmi jak ja. Ale im pomagaja, one musza, ich karca, glodza, nie kusza, sa wsrod swoich. No i kolejna dieta szlag trafil... Eh... Macie tak samo? No coz mam nadzieje, ze dzielac sie tym razem z wami jednak dam rade ;) A wiec co dzis:
8.00 pobodka
9.00 zielona herbatka
12.00 sniadanie: 3 kanapki ciemnego pieczywa z pomidorkiem i ogorkiem + herbata z 1 lyzeczka cukru ( kiedys nie slodzilam wcale,musze to zmienic)
no i poki co dopijam herbatke i zapisuje sie dalej ;)
Milla1981
16 listopada 2010, 13:12Witaj w Klubie:)