Choruję już 8 dzień, ale jestem na takim etapie, że czuję się cała obolała i zmęczona. Ponieważ jest ostatni tydzień przed sesją, musiałam chodzić na uczelnię zaliczać przedmioty, ale dziś odesłano mnie do domu. Podobno wyglądam jak trup :) Cóż.. to tylko moja wina - przez ostatni miesiąc przeceniłam swoje siły na siłowni. Ćwiczyłam, jak oszalała. Później wychodziłam rozgrzana, a na zewnątrz plucha i zimno, jak diabli. Do tego wolontariat, późne powroty do domu, nauka, obowiązki domowe; nieregularne pory posiłków; jedzenie kupowane na mieście.. Już teraz wiem, że zanim zacznę swój plan treningowy, najpierw pójdę po rozum do głowy, a dopiero później na siłownię..
Mam straszne parcie na picie - dziennie wypijam ponad 1,5 l z czego jestem dumna, bo dawniej oscylowało to czasem nawet do 0,5 l dziennie :/ Mimo choroby, staram się jeść, by mieć energię na naukę - w końcu sesja sama się nie zda.
Wczorajsze komentarze pod moim wpisem dodały mi siły i wiem, że jak tylko ozdrowieję, dam radę i osiągnę swój cel.
A teraz pytanie do Was - kiedyś usłyszałam, że wysiłek fizyczny, który prowokuje proces pocenia, pomaga w walce z infekcją. To prawda czy fałsz, bo ja mam zupełnie inne zdanie w tej kwestii?