Wstałam, zjadłam śniadanie, za małe... zabrakło pieczywa, ubrałam się i zaplanowałam oczywiście jakiegoś "pocieszacza słodyczowego", potem zaczęłam rozmyślać co to miałoby być... aż doszło do mnie, że w sumie to gdzieś tam w środku NIE CHCĘ tego jeść i znów się zapychać. Walczyłam ze sobą aż w końcu się rozebrałam i nie poszłam. Dobrze.
A poza tym faszeruję się witaminą C i jestem dalej jak śnięta. Kawa nie smakuje... sama nie wiem czego chcę. A może i wiem, to "głód słodyczowy" się odzywa.
Planuję ciążę... powinnam i chcę trochę schudnąć przed, muszę być twardsza. Będę sprawiać mojemu ciału i zmysłom różne przyjemności, choćby najmniejsze - byle nie słodyczowe. Przecież nie tylko jedzenie daje przyjemność zmysłom. A nawet jeśli dogadzać zmysłowi smaku to niekoniecznie faszerując się bez umiaru.
Dzisiaj planuję odprężającą kąpiel z pianką i gazetką.
Pozdrowionka dla wszystkich czytaczy