Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 21
3 czerwca 2006
Na specjalne życzenie czytelniczek dziś o bieganiu słów kilka. Bieganie - to brzmi dumnie, jezeli chodzi o moja 74 kilogramową osobę to się raczej truchtaniem nazywa ALE muszę przyznać, że widzę poprawę. Dobiegam do połowy obwodu parku, potem trochę idę, a potem znowu nieco dobiegam i wcale nie mam wrażenia, że mi serce z obfitej piersi wyskoczy:)Jednoczesnie bijąc się we wspomnianą już pierś wyznać muszę, że wczoraj pierwszy raz opuściłam zaplanowane bieganie, a przez fryzjera basen też. Nie fce mi się...ale jak pomyslę, że jutro Dzień Ważenia to jakoś tak czuje nagły przypływ chęci - no może to za duzo powiedziane - ale niewątpliwie strach przed karą jest też potężnym motorem działania.
kawuka
3 czerwca 2006, 21:05czytając o Twoich ogromnych postępach,sama mam ochotę potruchtac.może jednak dam się mężowi przegonic po osiedlu? aaaa.... a jak zaczynałam moją "przygodę" z odchudzaniem,to ważyłam tyle co Ty,a kurdupel jestem przy Tobie.strach było zaczynac bieganie,bo wstrząsy sejsmiczne-gwarantowane! powodzenia przy ważeniu! SZPIEG. ;-)
Jusiaq
3 czerwca 2006, 16:02co ile masz dzień ważenia?
innocent88
3 czerwca 2006, 15:50brawo :* gratulacje i wytrwania zycze (: