Odkładam słuchawkę telefonu: przyjeżdża moja mama ze swymi dwiema siostrami.
Do Męża:
- Ciocia Dańcia jeszcze u nas nie była. Śmieje się, że chce przed śmiercią zobaczyć, jak mieszkamy. Najpierw pojadą do okulisty na Ursynowie, a potem przyjadą tu. Trzeba trochę ogarnąć chałupę, rozumiesz?
- Iiiiiiii, nie ma co się męczyć.
- No jak to! - oburzam się.
- Po wizycie u okulisty już wiele nie zobaczą.
Do Kacpra:
- Synu, złaź z facebooka i bierz się za robotę. Po południu przyjeżdża babcia Marzenka, babcia Krysia i babcia Danusia. Masz odgruzować pokój!
- O, widzę, że szykuje się moherowa impra.
koralina1987
19 lipca 2011, 18:57fajna rodzinka z Was;) prosze o wiecej tekstów z zycia wzietych :)
otulona
19 lipca 2011, 00:59pod górę...Dieta też mnie zadziwia czasem. Jednak jak się trzymać ściśle, to raczej skutkuje. Ja wykupiłam też fitness, oj. Gdybym tak ćwiczyła sumiennie....Pozdrawiam i trzymam kciuki!
mamutka
18 lipca 2011, 23:19Oj ja też wiem coś na temat odchudzania ...początek to euforia a potem schody, wysokie ii pod górę niestety. Dlatego mam szalony wiem :) ale mam zamiar trzymać się ściśle "prikazów" dietetyczki:) ...i zgadzam się z radością - pomęczmy się razem . Pozdrawiam , pa :)
liwia.kasia
18 lipca 2011, 11:39Fajny ten twój synus ,super poczucie humoru ma ,,zycze udanej ''moherowej impry ''i milego dnia.