Wczoraj wieczorem nie wytrzymałam. Wyciągnęłam baterię z wagi kuchennej i wsadziłam do wagi łazienkowej - chociaż ta bateria też ledwo zipie :) Ale udało się i wieczorem załamka i szok 98,7? No jak to? Pomijając nadmiar chleba, to jem po prostu ilościowo mniej, nie jem dwóch dań tylko jedno i mam niezłą gimnastykę z dziećmi.
Rano stanęłam znów. I było 96,6. Taki wynik już lepiej rokuje na przyszłość. Jutro mają przyjść bluzki, które sobie zamówiłam. Normalnie miałam brak tiszertów i zamówiłam sobie takie za niecałe 20zł, bo po co mi lepsze, skoro i tak po jednym dniu każda bluzka wygląda jak szmata? Mam na nich wszystko. Jedzenie, picie, smarki. Ale i tak kocham dzieciaki :D Nawet jak nie chcą spać i kaczają się po leżakach i w ogóle. No chyba, że się gryzą. Ja nie pamiętam, żebym gryzła dzieci inne, ale też do żłobka nie chodziłam, to nie wiem.
polishpsycho32
5 października 2016, 13:54nigdy nie waz sie wieczorem bo to nie jest twoja prawdziwa waga...Rano na czczo i nago haha po sikaniu poznasz swa prawdziwa wage
orchidea24
4 października 2016, 21:30nie ma co ważyć się wieczorem, najlepiej rano po toalecie, ale przed śniadaniem