Oczywiście nie kupiłam sobie słodyczy i się nie nażarłam. Zamiast tego był serek wiejski, papryka, ogórki, gołąbek z ciecierzycą, zupa pomidorowa, pomarańcza, chleb fitness, żeberko wieprzowe (ostatni raz, bo mięso takie sobie a więcej tłuszczu odrzuciłam niż to tego warte) a na śniadanie surówka z sałaty lodowej i innych takich. I teraz kończę ostatni kubek picia na dziś - ponad 2 litry wlałam w siebie i cieszę się, że w tym kubku jest kawa inka a nie woda :) Spadek formy powiązałam ze spadkiem magnezu w organizmie, więc znów łykam. Paskudny nastrój nadal trwa, ale jest lepiej niż wczoraj.
I gdzieś tak o 17 włączyłam sobie to : https://www.youtube.com/watch?v=rt4cEHs47iU i dalej leci. Jakoś mi przy tym lepiej. :)
doris_do
5 lutego 2015, 11:20...no to jeszcze na deser.... szeroki uśmiech ;-)