Witajcie!
Moje drogie, dramat... o niedzieli to nawet nie ma co pisac, najadłam sie ciacha i jakies pierogi wpadły na noc (kolo 22), byłam zalamana, wbrew moim oczekiwaniom nie sprawilo mi to zadnej radosci...bolacy brzuch i to poczucie ze poleglam po calosci... Jedynie co zostało to aktywnosc: godzinny spacer po lesie, a potem godzina na basenie...Ostatnie dni nie byly strikte dietetyczne, a moj cel zamiast sie przyblizac to sie oddala, waga na szczescie stoi w miejscu. Fakt, juz 5 kg za mna, ale ja chce jeszcze, nie moge sie poddac, tak juz dlugo wytrzymałam.
Poniedziałkowe menu
Sniadanie: 200g jogurtu naturalnego+ musli+ banan
II sniadanie: ciasteczko owsiane ( wlasna produkcja) + gruszka
Obiad: ryz z warzywami+ 5 paluszkow rybnych + maly pomidor
Kolacja: pol grahamki z serkiem naturalnym i dzemem brzoskwiniowym + owoc kaki ( pyszny)
Malo wody, zdecydowanie.
Cwiczen: brak ze wzgledu na brak czasu ( mnostwo załatwien po pracy), chyba ze do aktywnosci mozna zaliczyc spacer po supermarkecie z 2 zgrzewkami Dobrowianki n\gaz w rekach :) Ps. Uwielbiam ta wodę, a teraz jest w E'Leclerk i Realu w promocji :)
Jutro bedzie lepiej, I promise :)