Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
porażka


Waga pokazała 64,5 i to jest ostatnio jakiś punkt krytyczny. Nie mogę zejść niżej. Dwa dni z rzędu nie ćwiczyłam, ale za to byłam na 3 godzinnych spacerach, gdzie część drogi była pod górkę. Szłam marszem, bo się spieszyłam. I miałam nadzieję, że to wystarczy, ale widocznie nie.
Trochę łapie doła, bo do wesel we wrześniu coraz bliżej. Nie chcę, żeby się okazało, że pójdę w tym, w czym byłam na weselu w sierpniu. Wtedy byłam w ciąży i mogłam to trochę zrzucić na ten stan, ale teraz?   Wstyd mi za siebie. Za to jak wyglądam i za to, jak nie mogę się pozbierać do kupy.

Doliniarska sobota rozpoczęta.....
  • mathka

    mathka

    19 czerwca 2010, 19:50

    Nie jesteś sama, dla mnie punktem krytycznym było 85 - mam nadzieję, że w końcu odejdzie w niepamięć. 3mam kciuki za Twoje zebranie się w kupę :*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.