Hej :)
W sobotę stanęłam na wadze - pomimo niezbyt grzecznego tygodnia zanotowałam spadek wagi o 0,4 kg :) Czyli bardzo powoli do przodu. Nie podjęłam dalej żadnej aktywności fizycznej.Ale więcej chodzę. Ponieważ w dużej mierze jeżdżę autobusami, to gdy mam tylko taką możliwość - zamiast siedzieć i czekać - idę na kolejny przystanek. Rano staram się pić szklankę ciepłej wody z cytryną. Pieczywo jasne (i tak go nie wiele jadłam) zastąpiłam na ciemny chleb z biedronki - od lokalnego dostawcy - pełnoziarnisty. Czasem kupię ten z ich oferty - pieczony na miejscu - pełne ziarno. Uwielbiam go :)
A wczoraj byłam u koleżanki na kawie i stwierdziła, że widzi u mnie różnicę. Ja należę do osób "ślepych". Nie widzę takich drobnych zmian. Do moich pomiarów muszę w końcu dodać centymetr. Może w niedzielę się uda? Jak by nie było, podbudowało mnie to.
Miłego dnia :)
peggy.na.obcasach
16 stycznia 2019, 11:21Taaak - jak zauważy ktoś z zewnątrz, że się zmieniamy to jest to motywacja totalna ;-) u mnie też nadal bez ćwiczeń, ale myślę sobie, że się w końcu przełamię. A spadek wagi (jaki by nie był) zawsze jest SPADKIEM, a nie wzrostem, więc to jest najważniejsze. Zresztą, tak jak napisałaś, i tak jak jest w tytule Twojego pamiętnika - "powoli do przodu" :-)