Witam się w Nowym Roku 2019. Mam nadzieję, że Wam się zaczął dosyć dobrze. Ja go przespałam - po 12 godzinach spędzonych w pracy. Nie miałam siły czekać do tej magicznej godziny 00:00, zwłaszcza, że do mojego zmęczenia "dokleiło" się przeziębienie.
A więc kolejny rok i kolejne marzenia i cele. Pod koniec roku w końcu się ogarnęłam i zaczęłam kolejną walkę o siebie. Potrzebowałam "kopa" w zadek. Tego kopniaka zadał mi znajomy - wyciągnął mnie na wspinaczkę na ściance w Krakowie. Zawsze chciałam i na chceniu się kończyło, Udało mi się dotrzeć do celu - na dwóch łatwiejszych trasach. Podobno nie szło mi to tak bardzo źle i tragicznie. Po tym "treningu" czułam się świetnie - zrelaksowana i odprężona. Chcę więcej. Może od lutego uda mi się na jakieś treningu wyrwać ;) Ale do tego się zaczęło. Poczułam się lepiej i wróciła chęć oraz motywacja do działania. Pod wpływem impulsu zakupiłam na stronie sportsmamy kurs tzw "Patent" na uda i celluit. Przyznam się szczerze - nie zaczęłam jeszcze ćwiczyć. Ale zapoznałam się częściowo z informacjami na temat diety. Zmieniłam moje spojrzenie na słodycze (jeju dało się) i na to co jem. Waga powoli ruszyła w dół. Na dniach planuje dołączyć w końcu ćwiczenia. Ale najpierw ujarzmię moje przeziębienie.
Jutro więc moje ważenie ;) z rana - dziś przez to przeziębienie w ogóle zapomniałam o tym