cos tam sie rusza...Nie mogę się doczekac,kiedy zobacze na wadze pełne 75 a juz nie mówie 70...Ale zawsze to nie te cholerne 80-86
Moj mąż razem ze mną sie odchudza.Dzis nawet zrobił nam pysznego omleta na sniadanko.Moje samopoczucie zaczyna sie odrobine zmieniac.Coraz wiecej znajomych mówi mi ze schudłam i ze fajnie,bądz ładnie wygladam.Bardzo to miłe.Rozmiar spodni spadł na łeb na szyje.Juz nie to przeklete 44 tylko nawet w takie zawyżone 40 sie wbiłam!!!Z górą z powodu mojego baaardzo obfitego biustu jest gorzej,ale tez jest widocznie mniejszy.Mam nadzieje ze spadnie do normalnych rozmiarów a nie-kolosalnych! jak teraz. Coraz chetniej przegladam sie w lustrze,coraz bardziej zalezy mi zeby ładnie wygladac...Moj maz corac czesciej na mnie spogląda.chce wreszcie wrócic do normalnych rozmiarów.Nie chce sie juz ukrywac.Dobrze,ze mam swoje sklepy z ciuchami,bo nie musze stykać sie ze spojzniami po.... ekspedientek.
Ale sie rozpisałam!!! Coraz mniej cm i kg i coraz wiecej szczescia!
LadyFilomena
13 grudnia 2009, 20:01najlepszą nagrodą za odchudzanie jest świetne samopoczucie :)) super Ci idzie :D:D:D