Chwile mnie tu nie było ale już wracam. Wczoraj poszłam w góry na "spacer" z D. i z moją siostrą. Kijków do nordic oczywiście zapomniałam, ale to się wytnie. Mam zakwasy jak po maratonie i jeszcze większą satysfakcję. Ruszyłam swoje wypasione 4 litery z domu i zamiast oglądać jakiś film oglądałam widoczki i podziwiałam naturę z bliska. A na koniec zamiast paść trupem na szczycie wróciłam okrężną drogą na dół i od razu na 49 przegląd twórczości regionalnej w Żywcu. Było pięknie. Było fantastycznie. Było męcząco. Było z wysiłkiem. I jest pięknie. Na koniec jeszcze moje Słońce stwierdziło, że zaczynam mieć lepszą kondycję i boczki mi spadły i są mniejsze niż Młodej a zawsze miała lepszą figurę niż ja.
Marzenia coraz bliżej.