Poniedziałek.... Dziś słonecznie za oknem choć mroźnie... Tak się nakręciłam na pracę, że mam już ogarnięty dom, pranie uprane i wywieszone, pościel wietrzy się na dworze. Zostało jeszcze ogarnąć piec i zrobić obiad. Teraz pilnuje by młodszy zjadł kanapkę a starszy właśnie skończył pisać literki. Potem szybki spacer ale krotki bo panowie się muszą zaklimatyzować po chorbie. Potem z mlodszym rysowanie a ze starszym czytanie. Dam radę☺ Muszę też odbyć poważną rozmowę z mężem bo jakoś ostatnio taki nie w sosie. Wszyscy to widzą już nawet malo kto nas odwiedza..... Nawet wczoraj jak przyjechali jego rodzice to mi się jego zachowanie nie podobało.... Szkoda gadać... Kiedys taki nie był...
Nigdzie nie jest rózowo, poki co jeszcze razem pchamy ten nasz wózek...
Niestety gdzieś tam z tyłu głowy kolacze się myśl że to nie będzie wieczne... Przykre...
To się pożaliłam...