Waga na dziś: Nie wiem, bo się wkurzyłam ostatnio na tyle, że przestałam sprawdzać.
No i przyszedł ten czas. Zirytowałam się na tyle tym wagowym zawirowaniem że uznałam że skupię się na życiu a nie na diecie. No i się skupiłam. Skończyłam malować meble ogrodowe, zasadziłam bluszcz, sprzątałam, bardzo skupiałam się na spędzaniu czasu z córką. Place zabaw i szaleństwa na zewnątrz dosłownie całymi dniami. Oczywiście mnie to pochłonęło i nie gotowałam, po prostu jedliśmy cokolwiek. Wśród tego cokolwiek oczywiście znalazła się pizza z lidla czy kebab, ale jakoś mnie to nie boli. Szaleństwo trwało standardowo od piątku do niedzieli bo od wczoraj oczywiście jestem znów na diecie (no tak jakby, bo zamiast obiadu zjadłam domowe cynamonki jak ze snu na które miałam przypływ weny). Z wodą też była mega lipa bo naprawdę totalnie miałam mood I DONT CARE. Było słonecznie i pięknie, żyć się chciało i ostatnią rzeczą o której myślałam było ważenie się i skupianie na diecie. Rowerka też nie było, ale to oczywiście dlatego że tak sobie dałam w palnik tymi meblami, że do dziś mnie kręgosłup boli a przewracanie się w nocy przypomina czasy z zaawansowanej ciąży. Dziś chyba jednak się skuszę i znowu wsiądę na ten piekielny sprzęt. Zważę się dopiero w czwartek bo nie chcę się wcześniej dobijać.
Jutro pierwszy dzień Młodej w peuteropvang. Miał być w poniedziałek ale na ostatnim spotkaniu zapoznawczym poproszono nas o to aby się wstrzymać jeden dzień dlatego że 4 nowych dzieci miała się pojawić w jeden dzień a to jednak dość sporo dla nich do ogarnięcia. O dziwo stres mnie jeszcze nie zżera, ale czuje jakieś wewnętrzne napięcie.
W sumie zasiadłam do napisania tego wpisu dlatego że dostałam zamówienie na tort i chciałam zrobić listę kremów dla klientki, ale niestety laptop odmawia posłuszeństwa i niewiele wskórałam, ale po godzinie Vitalia się przynajmniej otworzyła więc chociaż tyle dobrego.
6 dni mnie tu nie było, szok! Aż dziwnie. A wy jak się trzymacie dziewczyny?
Perverse
16 marca 2024, 19:09Dziękuję za to wszystko co napisałaś! Serio. Czuję się mega zrozumiana bo mam podobnie. Chyba powoli zmieniło się to u mnie na taki bardziej.. styl życia. Na codzień jem sobie raczej zdrowo, w porównaniu z tym co było kiedyś to.. to nawet nie ma porównania. Nadal się staram, nawet gdy mam takie dni że nie wypełniam jadłospisu. Owszem, trafiają się zachcianki, ale nie jest tak że się obżeram, tylko jem coś ponadprogramowego zamiast posiłku z diety. Ścisłe trzymanie się diety chyba powoli robi się dla mnie niemożliwe. W sumie sama nie wiem dlaczego, ale wraz z utratą kilogramów utraciłam motywacje. Nadal mam dobre dni, że wszystko wypełniam w 100%, ale na przestrzeni tygodnia jednak mniej jest takich dni niż więcej. Oczywiście jak się okazało jeśli nie trzymam się w pełni diety to nie ma dużych efektów, albo nie ma ich wcale.. No cięzki mam czas ostatnio. Nie poddaje się, ale raczej bym powiedziała że zwolniłam. Tylko że problem w tym że czołgiem ciężko się rozpędzić.. :P
Kaliaaaaa
13 marca 2024, 09:37Chciałam ci wiele napisać, ale w sumie każdy do pewnych wniosków dojść musi sam. Z perspektywy prawie 15 lat wiecej- szkoda czasu na przerwy, nie pakuj się w wieczne odchudzanie jak ja, szkoda życia. Przed 30-tka idzie łatwiej,jesteś w domu więc masz możliwość gotować itd, mała ruszy do przedszkola więc zwolni się więcej czasu. Lepszego momentu nie będzie. Choć samokrytycznie dodam- zjadłabym kebsa:)
Perverse
13 marca 2024, 12:48Wiem że masz rację. Sama tego nie chce bo przecież próbowałam już tyle razy.. teraz ma się udać. Ale ostatnie dni ciężko mi się ściśle trzymać jadłospisu i udawać że wszystko jest super nawet kiedy nie wychodzi i waga pokazuje co chce, bo po prostu mam przez to cięższy czas. Staram się, choć wychodzi różnie a i pokus jest dużo a mi ciężko się im oprzeć. Bardzo jednak doceniam to, że jesteś i często piszesz coś co podnosi na duchu i sprawia że czuje się zrozumiana. Dzięki Ci za to! :)
Kaliaaaaa
13 marca 2024, 14:05Mi sporo czasu zajęło pogodzenie się z myślą że nie jestem w stanie się trzymać ściśle diety. Przykładowo jest tutaj dziewczyną która w chyba 8-10 miesięcy schudła blisko 50 kg- odstawiła cukier do zera (totalnie nawet torty dzieciom piecze i nie próbuje). Super wynik, podziwiam silną wolę i wyniki. Ale dla mnie to jest niewykonalne. Próbowałam różnych diet i każda kończyła się rzutem na słodycze, wino, fast foo(albo cały zestaw). Więc teraz robię tyle ile jestem w stanie, rownowaze wpadki treningami i przede wszystkim jem raczej więcej (obecnie cel to 2200 dziennie). No i czasem wciągam kebsa, maca, pizzę, domowe ciasto czy słodycze. Kocham jeść i nie potrafię się tego wyrzec na np rok. Szkoda bo to by załatwiło sprawę. A tak po 1,5 roku mam minus 13 kg... Słabo przy takiej wadze wiadomo(dałoby się to pewnie w 2-3 miechy zrobić)- z drugiej strony dużo lepiej ważyć 90 niż 103:) Albo 110 (bo ja dotad systematycznie tyłam, lamiac kolejne rekordy)
Kaliaaaaa
13 marca 2024, 14:10Wiec warto przemyśleć co faktycznie dasz radę zrobić. Jaki widać jest coś za coś. I wydaje mi się że warto jeść raczej więcej (zdrowych rzeczy) bo łatwiej panować nad pokusami. A i jakoś mniej się odbijają na wadze. A cięższe chwilę się niestety trafiaja- i dobrze wiem że nic nie pociesza tam jak coś słodkiego/tłustego.