Wróciłam. Nie wiem czy słusznie. Nie wiem czy za jakis rok chce przeczytac jak to nie bylam zmobilizowana, a ze znowu sie nie udalo. Jak to dziala? Dlaczego my sami jestesmy dla siebie najwiekszym problemem, kims przez kogo sie nie udaje.
Od listopada chodze na siłownie. Spadło mi 6kg. W kulminacyjnym momencie wskazywala juz 78kg. Aktualna waga to 71kg. Bylo juz ponizej 70kg, ale na czczo, rano. Dlatego nie chce zachowywac sie zbyt entuzjastycznie. Czuje sie naprawde zmotywowana, wiecie? Przegladam vitalie od kilku dni. Dziewczyny, ktorym sie udalo. Dlaczego mi sie nie udaje? Od 4dni jest super. Jakbym kompletnie zmienila nastawienie. Boje sie ze mowie tak, ze jest super, a ze znowu sie nie uda. Uprawianie sportu nie jest dla mnie kompletnie problemem, w tym tygodniu bylam 4razy na silowni i jutro tez pojde. Najwiekszy problem to slodycze. Dlatego wlasnie stwierdzilam, ze najlepszym rozwiazaniem bedzie po prostu liczenie kalorii.
Sroda 860kcal, 1,5h aerobiku ABT.
Czwartek 1550kal, 50min spaceru
Piatek 1360kcal, 20min bieznia, 10min na orbitreku i 10min na steperze.
Dzisiaj zjadlam 1300kcal i bylam na fat burning, 1h.
Najgorsze jest to, ze moj chłopak chyba nie wierzy we mnie, nie wierzy, ze mi tez sie uda.
Serdecznie prosze Was o pomoc. Chce moc wstawic swoje zjecie tutaj. Ze schudlam, ze mi sie udalo. Prosze o wsparcie. Zeby kolejne miesiace wygladaly tak jak te 4dni.