Cały niedzielny dzionek spędziłam z rodzinką
nad morzem.
Było leniuchowanie na słoneczku, zwiedzanie miasta
czyli
aktywnie spędzony dzień.
Z soboty na niedziele nie wiele spaliśmy
bo siostrzenica u mnie spała
i były pogaduchy do późnego wieczorka.
Rano zjedliśmy tylko śniadanko
i
wyruszyliśmy nad morzem autkiem.
Cały dojazd nad morze trwał jakąś godzinkę.
Jak tylko przyjechaliśmy porozkładaliśmy koce
na plaży i poszliśmy zagrać w siatkówkę.
Oczywiście na mnie padło i tak mi podawali,
że ciągle zamiast grać to musiałam biegać za tą piłką.
Tak więc kalorii naspalałam...
Później poszłam nad morze zamoczyć nogi,
ale tylko stopy...
Woda była lodowata!!!
Pomoczyłam zaledwie chwile i
poszłam się opalać na kocyk,
moje białe ciałko;
stęsknione za promieniami słonecznymi ;-)
Trochę się spiekłam
i wyglądałam jak rak.
A z tego względu,że to pierwszy kontakt ze
słońcem od już bardzo dawna.
Nawet nie było czuć,
że słoneczko aż tak opala
bo był dosyć spory wiaterek.
Potem obeszliśmy całą plażę i
wspinaliśmy się po kamieniach
by przejść na drugą stronę plaży i ją
też zwiedzić.
Julia551
7 maja 2013, 18:29Ale super!;)
mona26r1
7 maja 2013, 08:33i mnie nie zabrałaś? ;p
klauduniek
6 maja 2013, 22:51Pięknie :)
ojtajolunia
6 maja 2013, 21:05Pięknie:-) To pierwsze słońce jest zdradliwe. Pozdrawiam