Jednak, mimo wszystko, dałam radę. Chociaż przyznam, nie łatwo było się oprzec fryktom zapiekanym z żółtym serem, które tak intensywnie znikały z jego talerzyka, podczas kiedy ja na obiad zjadłam sałatkę (sałata lodowa, pomidor, ogórek, kurczak pieczony w woreczku, bez tłuszczu!, i vinegret). Oprocz tego moje wczorajsze menu wyglądało tak:
śniadanie: jogurt naturalny, płatki wielozbożowe i do tego kilka pokrojonych migdałów, drugie śniadanie: jajko ugotowane na miękko, kromka ciemnego chleba cienko posmarowanego twarożkiem,
kolacja: jabłko. W międzyczasie dwie kawy bez cukru, czarna herbata o samaku cytrynowym bez cukru, woda mineralna około 1l.
Jeżeli chodzi o ćwiczenia to wczoraj wykorzystałam ćwiczenia na płaski brzuch zaproponowane przez Joanne i Mariusza Brzezińskich dla miesięcznika Glamour i ćwiczenia na jędrną pupę z któregoś Cosmopolitana. Do tego 600 skoków na skakance.
Dzisiaj ćwiczeń jeszcze nie było, mam zamiar poszukac czegoś ciekawego w internecie i wypróbować:) A może macie mi coś do polecenia? Ćwiczenia albo sposób na babcię Mojego Mężczyzny, do której wybieramy się dzisiaj na obiad, a która nie znosi sprzeciwu wobec jedzenia jej przysmaków:(