Staram się pilnować diety w imię sprawy. Chyba nabędę sobie nową wagę, bo moja stara waga fiksuje. To znaczy zawyża od kupienia, to jasne jak słońce, waga u lekarza też zawyża, o czym poinformowalam panią Endokrynolog podczas ostatniej wizyty. Powiedziała, że odejmie 1,5 kg na buty i odzież. I co z tego. I tak jest za dużo :(
Na śniadanie zrobiłam sobie twarożek ze szczypiorkiem i świeżą papryką. Ładnie tak zielone i czerwone na białym ;) Twarożek chudy, 96 kcal na 100 g, do tego chudy jogurt naturalny 65 kcal na 100g (razem ze 150 kcal plus razowy chlebek). Mam ostatnio obcykane kcalorie i zawartość tłuszczu w produktach, bo pomagalam Mamie zorientować się w sprawie. Mama musi ograniczać tłuszcz, bierze leki na obniżenie cholesterolu, więc zorganizowalyśmy akcję tropienia tłuszczu. Zwłaszcza, że te informacje są tak bardzo czytelne i wyraźne.......
Na obiad upiekłam warzywa.
Spodobał mi się pomysł ze "Słońca nad Toskanią".
Na blaszkę pokrytą teflonem wrzucilam cukinię pokrojoną w grube plastry i obraną, ale za to cienką w sensie średnicy, kawałki świeżej papryki (mniej więcej ćwiartki), ćwiartki obranych, małych cebul, pieczarki, obrane ząbki czosnku w całości, plastry bakłażana (uprzednio poleżał pokrojony w plastry i posolony). Dodałam trochę oliwy z oliwek, nalałam plamę na blachę i trochę taplałam warzywa, żeby były nieco pomazane oliwą. Tak, tak, ja oliwę uwielbiam, taką zieloną, ale te kalorie..... 1 łyżeczka to ok. 133 kcal. Piekłam około pół godziny w temp. 150 stopni. Warzywa nie muszą zbrązowieć od góry, w sumie nie powinny, od spodu i tak zbrązowiały, można przewracać w trakcie. Są pyszne.....rewelacyjne, cebulka i czosnek tracą swoją ostrość, cukinia jest aromatyczna. Do tego ugotowałam makaron i zjadłam trochę posypanego bazylią (suszoną, ponoć świeża jest świetna, ale wyszła ze sklepów).
Warzywa i sam makaron nie są nadmiernie kaloryczne, trzeba tylko pilnować się z tą oliwą, żeby jej było ciut, ciut na dnie.
No i gorące danie jest dobre na zimę.
Duże kawałki warzyw zajmują sporo miejsca na talerzu, trzeba je kroić i jedzenie zajmuje trochę czasu (bakłażanowi zostawiłam tę fioletową skórkę, więc musiałam ją odkrajać), nie ma wrażenia, że mało :)
Polecam wypróbować, pycha!
Powróciła namiętność do robótek na drutach, a moda na dzianiny sprzyja. Te warkocze, ażury na grubych drutach, cudowne. Tylko łapki bolą, takie bóle reumatyczne i sztywność stawów mam od tej tarczycy. Kiepsko. Przed świętami byłam z wynikami, dostałam nową dawkę leku, powinna już być poprawa tzn. powinny wycofywać się objawy niedoczynności. A i tak czuję, że mam obrzęki, co daje mi uczucie otyłości dodatkowe. Palce jak paróweczki, buzia spuchnięta. Dopóki organizm nie poradzi sobie z metabolizmem, nie ma też mowy o chudnięciu. Mam nadzieję, że lada dzień wszystko ruszy, aż za kilka tygodni znowu choroba dogoni leki. A może już się ustabilizuje i będzie dobrze?
Udziergałam sobie przez święta chustę, ale...hm.....duże, grube wzory są dobre dla takich chudziutkich drobinek, a nie dla mnie :( Taki gruby wzór powiększa, a ja chętnie bym się ukryła. Chusta chyba skończy jako ubiór ogródkowy, a ja powinnam się skoncentrować na drobnych ściegach na cienkich drutach.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
grazynkach
6 stycznia 2009, 08:03przykre, gdy dopadają nas choróbska. Autoimunoagresja.... czyli organizm sam siebie zwalcza.... :( .Ale widzę, że łatwo się nie poddasz i będziesz ostro walczyć i z chorobą i z nadmiernymi kilogramami. Życzę wytrwałości i powodzenia.
grazynka45
5 stycznia 2009, 23:19wśród nas i życzę sukcesów w odchudzanku.Jeśli pozwolisz to będę czasem zaglądać do Ciebie i obserwować Twoje postępy.A więc do pracy trzymam kciuki.Pozdrawiam cieplutko.