Nie dodałam, że byłam w Instytucie Żywności i Żywienia parę lat temu. Zrobiłam badania itp ... potem uczestniczyłam w prelekcji (obowiązkowej, aby dostać się do lekarza) na temat żywienia. Nie dowiedziałam się tam niczego, czego wcześniej bym nie wiedziała. Prelekcja była dla tych, którzy swą przygodę z odchudzaniem zaczynają.
Długo, z półtora miesiąca czekałam na wizytę u lekarza dietetyka. Pani doktor nie była miła. Obejrzała moje wyniki i stwierdziła, że cierpię na otyłość prostą i jedyną radą dla mnie jest żp (żreć połowę). Pytałam czy mogę zostać w programie Instytutu, gdyż potrzebuję motywacji i wsparcia, ale pani doktor odrzekła, że oni zajmują sie chorymi, a ja mam po prostu mniej jeść. Jadłam już wtedy bardzo zdrowo, ale może trochę więcej niż powinnam, nie liczyłam bowiem kalorii... No i czasem zjadałam coś słodkiego bądź jakiś zakazany owoc (ananas) w dużej ilości. Ale zapewniam, że nie obżerałam się! Po tej wizycie moja motywacja znów spadła do zera. Potem oczywiście były różne podejścia. Dziś jestem tu gdzie jestem i choć mam dość, nie poddaję sie jeszcze
YoQiero
17 lutego 2011, 10:43Głowa go góry grunt to walczyc. i pokazać wszystkim tym wątpiącym ze się uda!