Cześć i czołem, moje drogie panie :) !
Wracam, wracam.. Od maja dużo się wydarzyło, ale leniuchowania jako tako nie było. W maju dotknął mnie uraz złamania zmęczeniowego piszczela, a więc ? Tak, przez przetrenowanie pękł piszczel. Co za nieszczęście, dwa tygodnie w szpitalu, miesiąc w domu, a miałam zacząć pracę sezonową, a ordynator mi kategorycznie zabronił. Chodziłam o kulach, pełna motywacja do zadbania o swoje zdrowie, ale wiedziałam, że pracy sobie nie odpuszczę i nie odpuściłam. Wyjechałam do pracy pod koniec czerwca (wcześniej przyuczałam się w weekendy), 2 miesiące pracy na nocnej zmianie, 9-14 godzin ciągłego stania na nodze i biegania po barze (pracowałam w fast foodzie w samym centrum nadmorskiego kurortu), ale mimo ciężkiego początku pracę pokochałam, a raczej ludzi, którzy do mnie przychodzili i odjeżdżałam z płaczem. Praca bardzo ciężka, ale dużo mnie nauczyła. Był taki duży ruch, że od 17 (od tej godziny zaczynałam) mój pierwszy posiłek był o 2/3 w nocy, zjedzony w szybkim tempie bo przecież klienci czekają mimo, że było nas więcej osób. Wakacje dużo mnie nauczyły, rozłąką z chłopakiem, który pracował 60 km od mojego miejsca pracy i spotykaliśmy się rzadko, a jak już się widzieliśmy to na chwilę i byliśmy zmęczeni to spaliśmy na plaży zamiast cieszyć się, że jesteśmy ze sobą. Kiedy wróciłam został tydzień do ślubu mojej siostry. Zorganizowałam panieński, który był naprawdę super. Jako, że u mnie w rodzinie wszystko musi być z pompą to biegaliśmy cały czas, żeby wszystko wyszło jak najlepiej i tak było bo ślub i wesele naprawdę się udało, ale moja rodzina już o 23 spała przy stole ze zmęczenia. Strasznie przeżyłam Jej przeprowadzkę bo jesteśmy bardzo zżyte mimo 8 lat różnicy między Nami, jesteśmy identyczne, wspaniale się rozumiemy i tylko Ona była dla mnie oparciem w domu. Po weselu rozpoczęłam szkołę, klasa maturalna więc duże wyzwanie przede mną. Oczywiście dodatkowo zapragnęłam zrobić prawo jazdy no i rozpoczęłam już kurs. Ciągle coś, ciągle gdzieś. To mój pierwszy weekend w domu, w pełnym odpoczynku. Dziwne uczucie, ale teraz doceniam to wszystko :) Od marca nie mogłam biegać, chodziłam o kulach Okropne, nie mogłam się z tym pogodzić. Na sezonie coś próbowałam, ale bałam się, że skończę sezon szybciej przez swoją głupotę. Brakowało mi tego, oj bardzo. We wrześniu zaczęłam na nowo przygodę z bieganiem,poprawiłam swój czas, wróciłam do udziału w zawodach. Pobiłam swoją życiówkę (od to 13 km). Po sezonie wróciłam ze wspaniałym brzuszkiem i super nogami (mimo pracy w fast foodzie nigdy tam nic nie zjadłam). Ostatnio przez stres brzuch już nie jest taki piękny, ale wage utrzymuję w miarę tą samą. Co mnie dołuje to podejście mojej rodziny, zawsze mnie negują i dla nich jestem grubasem. Przez to mam bardzo zaniżoną samoocenę, nienawidzę siebie, choruję na bulimię od kilku lat i nie radzę sobie z tym obciążeniem psychicznym.
To taki mały wstęp na początek :)
+ wiem, że nikt tego nie przeczyta do końca, ale chyba mi ulżyło jak to wyrzuciłam z siebie :)
klaudiaankakk
14 października 2014, 13:35motywacja ze zdjęcia - tragiczna. trzeba polubić siebie, akceptować. uśmiechać się do siebie :) oczywiście można dążyć do zmian ale wiedz, że nikt absolutnie nikt nie jest idealny ;) u mnie też ciągle coś, mam nadzieję, że zima będzie okresem spokoju :) witam :)
Overcomes
14 października 2014, 15:25Oczywiście, trzeba, ale czasami wiele incydentów z przeszłości stoi na przeszkodzie i nie jest to takie proste. Ja też cieszę się na nadchodzącą zimę bo tak jak już wspomniałaś czas zwolni trochę, a poza tym ja uwielbiam zimę :D
studentka_UM_Lublin
13 października 2014, 10:58kochana, zaskoczę Cię, ale dotrwałam do końca :) Cieszę się, że masz w sobie tyle silnej woli, że nie skusiłaś się na nic w pracy... BRAWO!!! cieszę się szczęściem Twojej siostry i trzymam kciuki, że Ty też w odpowiedniej chwili przeniesiesz się na swoje z osobą, którą kochasz. Życie w domu, w którym tak bardzo zaniżają Twoją samoocenę, nie jest lekkie, ale poradzisz sobie, bo wiesz, że jesteś śliczną, mądrą i szczupłą dziewczyną! Dbaj o siebie, nie przesadzaj z ćwiczeniami (więcej kontuzji nie potrzebujemy, ok????), otaczaj się ludźmi, którzy Cię wspierają, wierz w siebie!!! :) powodzenia na maturze - pokaż wszystkim na co Cię stać :) wymyśliłaś już, kim chcesz być w przyszłości? Na jakie studia pójść? Mam nadzieję, że plan jest ambitny :) bo z takim samozaparciem masz gwarantowany sukces. Głowa do góry :) pozdrawiam! ps. mam prośbę. jeśli będziesz miała chwilkę i będziesz mogła wypełnić prowadzoną przeze mnie ankietę na temat nawyków żywieniowych to będę wdzięczna. dzięki z góry. tutaj masz link: https://docs.google.com/forms/d/1R8tyVMBmJwI7uaHp3uh9kjP158DKPLkHUg6rM076gdI/viewform
Overcomes
13 października 2014, 12:35Ale mi miło, że to przeczytałaś i w dodatku odpowiedziałaś. Tak, chciałabym pójść na AWF, zrobić kurs instruktora i zostać instruktorem fitnesu, takie moje marzenie :)
studentka_UM_Lublin
13 października 2014, 14:20kochana, to świetnie! masz jasno określony cel! jak zamierzasz go osiągnąć? sprawdzałaś, co musisz zdawać na maturze, jak wygląda test sprawnościowy? :) musisz zrobić listę potrzebnych rzeczy i po kolei, krok po kroku iść w dobrym kierunku :)
Overcomes
14 października 2014, 15:30Nie do końca będę zdawać przedmiot, który jest najbardziej brany pod uwagę, ale chcę studiować zaocznie więc trochę to inaczej wygląda :)
studentka_UM_Lublin
14 października 2014, 18:31zastanów się jeszcze :) studia dzienne mają swoje plusy! jedyny, może nawet najlepszy, okres w życiu :) polecam!