Już się sama przyłapałam na kompulsywnym żarciu dzisiaj rano. To że zjadłam cieniutką kromkę maźniętą masłem z chudym białym serkiem i czerwoną papryka to ............pikuś. Potraktowałam to jako śniadanie. Ale to że będąc na fali zeżarłam principolo w czekoladzie - max i bounty , to ewidentnie przegięcie. Zdecydowanie przerasta mnie ta cała sytuacja.
Skarb ciagle leży, niby lepiej , ale nie wstał z łóżka od środy rano , a co za tym idzie nie wypróżniał się , bo sikanie to nie problem .............chłopy pod tym względem maja ekstra.
Co prawda rozsądnie ograniczył jedzenie .....no żeby go nie cisło. Ale póki co leży dalej.
Sąsiad powychodził mi z psami w niedzielę , ale dziś poszedł do pracy . I chyba nóg mi braknie jak Skarb nie wstanie szybko. On sobie chyba wymyślił , że jak już całkiem będzie bez bólu to wstanie. Ja zwariuję.
A jeszcze dzisiaj miałam super noc . Połozyłam się o 23 ............o 1 w nocy obudził mnie szczek Arniego No larum prawdziwe . Wstałam , uspokoiłam psa i poszłam się napić , o 3 w nocy MAkaron się rozdarł żeby ją wypuścić na dwór ..............I nie ma mocnych , jak nie wstanę to włażi na poduszkę i depcze mi po twarzy o 4.30 Felicja kazała wypuścić sie na dwór , ta z kolei ma tak przeraźliwy miauk ,że umarły potrzebował by stoperów do uszu. O 5 MAkaron się rozdarł , żeby ją wpuścić.Jak nie wpuszczę to drapie pazurami po szybie aż zęby wykręca O 6 Arni wmelował sie na łóżko i zrobił mi językim sondę ucha.
I tu już nie wytrzymałam.
Rozryczałam sie jak małe dziecko , wyłam, szlochałam , łkałam. A Skarb mnie pocieszał . No ale jemu to "wsio rybka" ...............o żre relanium co mu lekarz przepisał ...........no ale jednak pocieszał on mnie a nie ja jego
Bo sie okazało ,że
po pierwsze to kondycji zero
Po drugie ......kolana mam do bani i jak polatam 3 razy dziennie z psami spinając przy tym mięśnie bo ślisko to kolejny dzień napawa mnie takim przerażeniem ,że wpadam w doła
Po trzecie .......takie psychiczne rozterki to mnie dobijają , ja jednak miałam cudownie spokojne życie.
I co dalej . Nie wiem .
Waga się zaparła na 145 kg . A ja sobie wmawiam , że to nie moja wina tylko .................no właśnie kogo . Nie ma na kogo zwalić. .
Więc co dalej. Nie będę sie usprawiedliwiać. Bo przed kim . Zawaliłam ......po raz kolejny.
Więc zostaje mi tylko zacząć wszystko od początku . I tym razem nie będę sie miotać , tylko postawie na AŻ
Przegladając medytacje AŻ za ostatnie kilka dni znalazłam dwie , bardzo znaczące sentencje .
Pierwsza .......................Człowiek nie wierzy, że nie żyje według swoich przekonań
I tojest głęboko prawdziwe , bo ile z nas robi dokładnie to co mówi , że zrobi .........lub powinno zrobić. Ja jestem najlepszym tego przykładem .
A druga
Sztuka bycia mądrym jest sztuką znajomości tego, co pominąć
Znajomy to ujął tak ................ prostota to największa mądrość. Czyli im prościej tym lepiej dla nas i naszego życia .
Nie mylić prostoty z siermiężnością
I tego się bedę trzymać.
Bez wydumek .......... w których tak jestem dobra. Bez zawijania w argumenty.
Po prostu ....................Od początku
starababa45
12 stycznia 2010, 10:13ze slodyczy sie wycofuje, bo, przeczytalam od deski do deski to co napisalas w ciagu tych kilku miesiecy. Masz problem z pieczywem, a nie ze slodyczami. Na moje oko powinnas zaczac od dwoch rzeczy. Po pierwsze pokochac chodzenie z psami. No, moze z jednym, skoro drugi za bardzo szarpie. Wiem, ze masz problem z kolanami, ale jak sama widzisz dajesz rade jak musisz. teraz masz okazje, bo musisz. Sprobuj. Druga sprawa, nie rob zakupow na tydzien. bo bedziesz zajadac sie tym co powinnas zjesc przez tydzien. Codziennie rano chodz po zakupy. Tak, wiem, kolana, swietna wymowka:D Guzik prawda, jak nie bylo samochodu, dalas rade. Dasz i teraz. Wiem, ze pierwsze dni sa ciezkie. Ze sie nie chce. Ze boli. Mnie tez boli... trzykrotne zapalenie nerwu kulszowego kilka lat temu zmusilo mnie do zwiekszenia aktywnosci fozycznej. Chryste... poczatek... masakra... po kilku miesiacach.. sama przyjemnosc:) Nie odchudzlaam sie wtedy, nie wazylam, na pewno bylo mnie mniej, czulam sie duzo lepiej. Bylo wspaniale. tak bylo do czerwca tego roku. Bylam kawal baby, ale sprawnej baby, sprawniejszej od wielu szczuplejszych osob. No i nei oszczedzalam na jedzeniu. Co w lodowce, to moje. W lipcu zlamalam noge. Dwa miesiace w gipsie. ehabilitacja, kolejne dwa. Stylu jedzenia nie zmienilam, co w lodowce (a w lodowce same tluste wedliny, boczusie), w chlebowniku (pyszny chlebus, swiezutki, az slinka cieknie), w szafce (tona slodyczy - zeby bylo dla dzieci.. akurat... g prawda, dla mnie , a nie dla dzieci, to ja je zzeram, nie one) - wszystko to spowodowalo, ze w grudniu juz nie bardzo moglam sie jak ruszac. Po swietach sie zwazylam, o raju... mieszcze sie tylko w stare, rozciagniete ciuchy. Problem z kupieniem czegos nowego. Stwierdzilam, ze pora cos zmienic. Chleba kupuje polowe tego co kupilam (z tym, ze jedem awaryjnie mam w zamrazalniku), w tej chwili wykluczylam i jak do tej pory mi sie udaje pieczywi calkowicie z jadlospisu. Jak mam ochote na chleb, patrze na niego i zapala mi sie lampka. jest go zbyt malo, nei starczy dla domownikow. Sposobem na zjadaie mniejszej ilosci chleba moze byc tez zamrozenie pokrojonego chleba i wyciaganie po dwie, trzy kromki z zamrazalnika, jak sie zje juz rozmrozony. Usunelam z mojego otoczenia wszelkie slodycze. Lodowka jest pelna, ale warzyw i sera bialego chudego, jest jedna smietana 12%. No i mam jeszcze musli. Co drugi dzien kupuje po kilka deko chudej wedliny dla domownikow i to jeszcze takiej , ktorej ja nei lubie. I codziennie chodze z krokomierzem. No i wsiadam na rowerek, mnei sie udalo kupic taki do 150 kg udzwigu, kupilam go w sklepie sportowym jakis czas temu, jak zaczynalam cwiczyc, teraz sprawdza sie doskonale. Sklepy z supermarketow sa niewiele warte. Moze jest kolo Ciebie jakis sklep sportowy, a nie to poszukaj na internecie. Potrafie sie obzerac caly dzien. Przedtem mialam kolo siebie slodycze, teraz mam salatki, bez przypraw, bez sosow, nauczylam sie jesc warzywa i owoce i cieszyc sie ich smakiem. Nawet niedlugo musialam sie tego uczyc:) jestes wspaniala, pelna samozaparcia kobieta. Dasz rade. I ja tez dam rade:) Damy rade obydwie!!! nie ma innej mozliwosci, jeszcze wsiadziesz na konia:) tylko najpierw muszisz wysiasc z samochodu i wyjsc z domu:) Jesli to przeczytasz w ciagu dnia, idz na spacer na 15, 20 minut :) bez wzgledy na pogode:D ja wychodze teraz i milo by bylo z kims pospacerowac, bo na domownikow, nie ma co liczyc:D Umiesz liczyc? Licz na siebie;P
starababa45
12 stycznia 2010, 08:46nie zadreczaj sie:) kazdemu zdarzaja sie wpadki, rob malutkie kroczki, ale ciagle idz do przodu, zjadlas batonika, zdarza sie, ale nastepnego sobie odmow:) taka odmowa poprawia samopoczucie, nie mow sobie, znowu zezarlam, mow sobie, dalam rade, odmowilam sobie:) i neistety usun ze wojego domu wszystkie lakocie, daj komus, wyrzuc, trudniej po nie siegnac, jak nei ma ich pod reka, bo trzeba isc po nie do sklepu:) Ja tak rzucalam papierosy, a slodycze, niestety, takze w moim wypadku, to nalog... pokonamy go:) razem razniej:) nos do gory, bedzie dobrze:)
wiosna1956
11 stycznia 2010, 19:11miałam bananową spodnice zieloną bo tylko taką moja mama mi ją wystała w Wa-wie w Hoflandzie -a miałam taką świetną z pieluch farbowaną szeroką taką cygańską a do tego z kostiumu do gimnastyki takie czarne były , zrobiłam luceczkę koturny czerwone lakierowane z Rembertowa bo tam się ciuchy kupowało , cholera jak szłam Nowym Światem w Warszawie .... buziaki -- poszukam fotki , ale myślę że mało się tego zachowało