No więc :
1. Waga w dół - ciśnienie w dół. Niby truizm, ale jak mi się przytyło do 150 kilo to nie potrafiłam sobie poradzić z ciśnieniem , skoki do 180/ 90 i ciągłe używanie awaryjnego cordafenu. A teraz spoko, jak mówi moja córka . Mierzę dwa razy dziennie i 135/75 . czyli prawie idealnie, a czasem nawet 125/ 70 . No to już ideał prawdziwy.
2. Siedzenie w domu jest niebywale tuczące - ale o tym to chyba każdy wie. No bo jak się siedzi w domku to po pierwsze trudno jest spalić kalorie a po drugie jak się ma niekontrolowany odruch zajadania wszystkich niewygodnych spraw. Na przykład - trzeba sprzątanko uskutecznić - najpierw coś sobie ciamnkę
Kurde . ale psychoanalizę sobie walnęłam. Ale chyba trzeba było tych wszystkich lat , tych wszystkich wpisów , żeby wreszcie to udało się wywlec na wierzch. Teraz już WIEM. ale czy do końca uda mi się zapanować na sobą to juz inna bajka.
Fak pozostaje niezbity jak przebywam poza domem to nie nie mam potrzeby wchłaniania czegoś co chwilkę. No i ubywa mnie
3. Ruch - teraz po prostu muszę się ruszać, a jak siedzę w domu to wmówiłam sobie , że kolana ograniczają mnie w ćwiczeniach . To niedawny nabytek więc powinno się udać to zwalczyć, tym bardziej , że coraz częściej zmuszam się do ćwiczeń.
4. Mimo , że wydawało mi się , że radzę sobie z dorosłością dzieci i ich niezależnym życie, to jednak nie radziłam sobie.
Nagle poczułam sie niepotrzebna, wręcz byłam intruzem. I nie radziłam sobie z tym. Mimo, że nie chciałam się do tego przyznać. Osuwałam się w dół o nazwie - po co robić cokolwiek , jak nikomu to nie jest potrzebne.
Dobiła mnie emerytura i brak pracy.
Zmiana nie przyszła nagle........bo dzieci jednak mnie potrzebują, czasami, inaczej, ale jednak. No i mój ukochany Skarb też przeżywał zmiany i bardzo mnie potrzebował. Na szczęście przez ostatnie parę lat to on mi był potrzebny, czego nawet nie zauważałam , bo po prostu był obok mnie. Ja też jestem mu potrzebna. I jest OK.
No bo człowiek to istota stadna.
I wszystko jest znacznie prostsze , jak się nie jest samemu , bo wiara, że sie uda jest co najmniej podwójna
sardynka50
9 czerwca 2013, 16:54Całkowicie podzielam twoje " prawdy "....Pozdrawiam serdecznie...