Oglądałam kiedyś taki film - "Dzień świstaka"
Bohater z jakieś podrzędnej stacji tv, sam będący na rozdrożu swego życia , bardziej ze wskazeniem ,na ......staczam się.............przyjechał do małego misteczka zrobić materiał o lokalnym święcie zwanym .- dzień świstaka. Takie ichnie powitanie wiosny pod postacią budzącego się ze snu zimowego świstaka.
No i okazuje sie że nie ma następnego dnia.
Codziennie budzi się w dniu świstaka i robi te same rzeczy i te same błędy. Jak się na tym łapie to okazuje się , że tylko on to widzi a reszta nie.
Miota sie okrutnie i powiem szczerze pomaga mu to w jakimś sensie zmierzyć się ze swoimi problemami. A najzabawniejsze jest to , że nie pamiętam zakończenia. Pewnie jak to zwykle w amerykańskim filmie .................pozytywne z wydźwiekiem na .............czyń dobrze a nagroda cię nie ominie
A ja cały czas , odkąd przypomiałam sobie ten film usiłuję sobie przypomnieć zakończenie , nie domniemywać jak powyżej ale przypomnieć sobie .
Wiem jest internet , mogę sprawdzić.
Ale tego właśnie nie chcę na skróty .
Chcę sama sobie przypomieć albo sama dopisać swoje zakonczenie .
Bo mam nieodparte wrażenie ,że ja też tkwię w takiej czasowej dziurze. I przeżywam swój własny dzień świstaka.
Waga stoi - znaczy 145 i szlus. te plus , minus 1000g to fizjologia , ale zawsze wracam do 145 kg . walczę z sobą albo udaję ,że nie walczę , usiłuję sama siebie przekonać do uporządkowania dokumentów. Robię to już od sierpnia i nic. Gdzieś na skraju świadomości błąka mi sie myśl , że jak to zrobię , to skończy mi się ten cholerny dzień świstaka i ruszę naprzód. A może to tylko wymówka mojej podświadomości ,żeby trwać , bo tak wygodniej.
Zaczynam być już bardzo zła na siebie, bo właściwie wykonuję niezbędne do życia i tego trwania - czynności i nic więcej. I przyglądam się sama sobie z boku jakby dwie osoby . Jedna nic nie robi a druga sie n ie wtrąca .
A jak tylko mi sie zaczyna chcieć.......................cokolwiek ................. to wynajduje czynność zastępczą. . hihihihihihi
taką czynność oczywiście , która zabierze mi mnóstwo czasu , a nie zrobię kroku naprzód .
A ja wiem doskonale co mam .................................... zrobić po kolei .
Przećwiczone to mam dokładnie tyle ,że wirtualnie.Echhhhhhhhhhhh
W żywieniu też dotarłam do następnego rozdziału , który ma tytuł......................Wiem wszystko, tylko co wybrać ..............czyli wiem ,że nic nie wiem
A wyżej wymieniony rozdział powinien się kończyć zdaniem.
..........Zdaj się na własny organizm..............Natura to najwyższa mądrość ..................
Ruch jest podstawą przyrody więc ćwicz .
I to by było na tyle . Idę powalczyć z moim prywatnym dniem świstaka , może dzisiaj mi sie uda
BasiaR.
8 marca 2010, 10:10Musisz się wziąć za siebie, taka waga to ogromne zagrożenie dla zdrowia. Pozdrawiam BasiaR.
serithorn
8 marca 2010, 09:06Powodzenia. W kńcu się to musi przestać zapętlać :)