i jestem zła :>
Sobota
zaczęło się standardowo - zdrowe śniadanko, II śniadanie owocek, obiad (spaghetti ale w ilościach rozsądnych). Później poszłam na siłownie, i nawet byłam bardzo długo - 2 godziny, dawno tyle nie wytrzymałam :) Po powrocie sprzątanie, mycie okien, ogólnie wypalanie kalorii idzie pełną parą :)
No ale później się zaczęło.. pojechałam z chłopakiem do kuzyna na imprezę urodzinową.. 2 kawałki placka, kiełbaska z grilla, sałatki (na szczęście warzywne i niemajonezowe)..
Nawet nie chcę myśleć ile to miało kalorii :>
Siłownia:
rowerek: 39 km - 1000 kalorii
orbitrek: 10
inne ćwiczenia: 40 min
Niedziela
Śniadanie: płatki z mlekiem, wiśniami i 1/2 banana 250
Obiad: rosół + kotlet, 1 ziemniak, fasolka + kompot 500
Podwieczorek: 2 kawałki ciasta 500
Kolacja: krokiet z pieczarkami 180
+ piwko: warka cytrynowa
Bilans: 1430 + piwo
Dzisiaj znów zaczynamy trzymanie diety, ostre ćwiczenia i motywację :)
a żeby się po weekendowo nie zdemotywować to.. nie ważyłam się rano :)
Nowy dzień!
Nowy tydzień!
Nowe spalania - nowe ciałka :D