Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
buuuu


    Przed wczoraj o mało nie muściłam domu z ogniem, jak się zapomniałam że wstawiłam garnek na gaz, wszystko się wygotowało garnek zaczął się smarzyć i jak  czarny dym zaczął się wydobywać to dopiero się ocknełam, w ostatniej chwili, ale to wina  tych prochów których się naćpałam w nocy żebym mogła zasnąć ( co z tego że miałam wziąść 1/2 tabletki a ja łyknełam 3 miał być efekt natychmiastowy, był ale z opóźnieniem) za to następne dni były jak z makabry.
    Dziś mi trochę lepiej więc planuję moje kochane góry - Zakopiec. To już 11 dni.    
    Nawet już tel. się nie boję. Bo przez kilka dni kumpela chciała się ze mną spotkać bo w końcu po wielu  pertubacjach obroniła mgr ze sztuki sakralnej- bąbowy kierunek  wybrała swoją drogą  a ja najnowmalniej w świecie nie miałam ochoty nikogo oglądać i niby na początku się zgadzałam a potem w sotatniej chwili wysyłałam sms'a że nie mogę bo coś... ale ze mnie świnia - wiem, dziś znowu miała się odezwać ale chyba dała sobie na spokój.  
    Do Wieni też słałam koszmarne sms'y ale ona się  nie dała  wyprowadzić z równowagi choć bardzo się starałam żeby mi dała spokój i żeby już do mnie nie pisała ale ona nic, ja swoje a ona swoje. Choć jak mi przechodzi złość na wszystko i na wszystkich to mi głupio że takie brednie potrafię pisać.
  • bezkonserwantow

    bezkonserwantow

    28 czerwca 2008, 17:40

    <img src="http://img141.imageshack.us/img141/754/2057101sw9.jpg" border="0" alt="Image Hosted by ImageShack.us"/><img src="http://img141.imageshack.us/img141/754/2057101sw9.fee23b2197.jpg" border="0">

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.