Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powrót...


Niestety, przytyłam ostatnio kilka kilo, posypałam się i zaczęłam nie pilnować co jem. I tak dobiłam do bardzo niebezpiecznej wagi czyli 72 - na granicy BMI. Czuję się z tym fatalnie, ale okoliczności sprawiły, że nie miałam jak wyładować frustracji...

Straciłam mojego 11-tygodniowego okruszka i załamałam się. Bardzo chciałam mieć dziecko i nadal bardzo chcę. Najgorsza i wciąż powracająca jest myśl - co ja takiego zrobiłam źle? Naprawdę się starałam - właściwe odżywianie, snu ile trzeba a nawet więcej, unikanie stresu, choć to nie zawsze było możliwe. Najciekawsze było obserwowanie własnego ciała - dziwne zachcianki, setki przeszkadzających zapachów, totalny brak zainteresowania seksem (to było najciekawsze;-)) i takie oczekiwanie dzień po dniu, odliczanie... W 8 tygodniu wylądowałam w szpitalu z powodu plamienia, ale okazało się, że niby nic się nie dzieje. Niby nic, a jednak w 11 tygodniu okazało się,że serduszko nie bije... I koniec marzenia. Nie potrafię zrozumieć tej niesprawiedliwości. Teraz czekam na powrót do formy, leczę przeziębienie, bo łapią się mnie teraz wszystkie infekcje. Najwyraźniej psychika ma ogromny wpływ na zdrowie. I... muszę wrócić do zdrowego odżywiania. Paradoksalnie, w ciąży nie chciało mi się jeść i wagę utrzymywałam idealnie, a jak to wszystko pękło to przestałam się kontrolować...i trzy kilo do przodu w miesiąc. Oprócz tego mam jeszcze 3 kilo do zrzucenia czyli razem...6.

Może powrót do lepszej figury sprawi mi jakąś przyjemność? Bo na razie niewiele rzeczy mnie cieszy...

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.