Trzymam się poki co. Najtrudniej zapanować nad starymi przyzwyczajeniami. Nad podjadaniem bo to moja zmora a w ostatnich kilku tygodniach zajadałam stres z pełną świadomością. Trudno jest zmieniać rutynę, trzeba non stop odwracać uwagę od głupich myśli. 5 dni to dla mnie sukces ale to kropla w morzu. Na razie jest dobrze.
Moją motywacją sa ciuchy. Prawda jest taka, że sama już nie wiem jaki mam styl, co bym chciala nosić. Za długo ubierałam tylko to w czym wygladalam szczuplej. To jest straszne bo mam wrażenie, że straciłam część siebie, zagubilam się i nie jestem sobą. Ludzie, jak sie szuka swojego stylu??
Najgorsze, że w mojej pracy są takie laski piękne, tak sie ubierają a ja sie plącze między nimi, taki pastuch, gęsiareczka taka. Czarna kulka. Nie jestem najgrubsza, mam w robocie wspaniałe dziewczyny o prawdziwie amerykańskich kształtach. Ubierają sie mega dobrze według mnie. Z gustem, klasą, kolorem. Modnie. Nic sie nie wylewa, nie gorszy. A ja? A ja nie umiem mimo, ze jestem 30 kg lżejsza ale jeszcze z 15 za ciężka żeby się dobrze czuć. Tu chyba psycholog by sie przydał ;-) Postaram sie popracować nad tym...
W listopadzie mam ważną imprezę. Chcę schudnąć trochę, poczuć sie lepiej, pewniej.
Trzymajmy sie ramy. Póki co muszę kupić baterię do wagi bo zrobila kaput i nie wiem co jest cięte.
theSnorkMaiden
20 października 2018, 16:48Eh powiem Ci ze ja rok temu o tej porze byl piekna zgrabna i powabna...kozaczki za kolanko spodniczki itp. A teraz kulka ubierajaca byleco... byleby zakryc zwaly sadla. A tez znam dziewczyny duzo grubsze ale ubierajace sie fajnie