Wybaczcie, że w piątek i wczoraj się tu nie pojawiłem, ale tak wyszło, że przed weekendem K. dostał wolne, a wczoraj nie miałem kompletnie czasu na bazgranie w moim pamiętniku. Dużo się działo, przyznaję, ale na pewno postaram się Wam to tutaj streścić. c:
Było dużo prób, obolałe palce, ale przede wszystkim koncert :D. Przyjechaliśmy na miejsce około 16 i gdy zobaczyłem tę wielką scenę byłem trochę przerażony. W porównaniu do niej byliśmy tacy malutcy. Panowie akustycy o nas zadbali i po krótkich próbach wszystkich zespołów zaczęliśmy grać. Osobiście od razu się przyznałem, że dopadł mnie stres, ale oczywiście reszta zespołu pięknie się tego wypierała. :D W głosie naszego wokalisty dało się tak czy siak usłyszeć tremę, no i zapomniał trochę tekstu w jednej piosence. Na szczęście dobrze z tego wyszedł i po prostu zaśpiewał kolejną zwrotkę. Ogólnie rzecz biorąc całą sobotę mogę uznać za udaną, chociaż wieczorem byłem totalnie wykończony. Niedzielę spędziłem leniąc się z K. w domu :D.
Jeśli chodzi o ćwiczenia, wczoraj wykonałem killera a dzisiaj body express. No i zapewne jeszcze dziś wpadnie mi godzinny szybki spacer i pół godzinki rowerem, bo muszę pojechać po K.
Jedzenie z wczoraj:
~ I śniadanie - dwa gofry (jeden z powidłami, drugi posypany cukrem pudrem) i kawa zbożowa z mlekiem;
~ II śniadanie - miseczka agrestu;
~ obiad - porcja zupy pomidorowej z ryżem i szklanka soku malinowego;
~ podwieczorek - jogurt naturalny i dwa biszkopty;
~ kolacja - dwie kromki chleba orkiszkowego z sałatą, żółtym serem, wędliną drobiową i ugotowanym jajkiem oraz porcja budyniu waniliowego.
A teraz piszcie, co u Was :D. Jak minął Wam weekend, jak z dietą, ćwiczeniami, no i rezultatami Waszych starań.
UnOpened
28 lipca 2015, 13:20No u mnie znowu od początku. Nie wiem co by się musiało stać, żebym nauczyła się systematyczności, spięła poślady i powiedziała sobie: Marta, dasz radę! :) Trema jest zdrowa i bardzo mobilizująca. :) Gratuluję koncertu! Pozdrawiam! :) :*
littlenfat
28 lipca 2015, 13:16Gratuluje koncertu. A trema czasami pomaga. Za to pózniej jak zejdzie sie ze sceny, jakim sie jest szczęśliwym człowiekiem :D
CiszaSerc
25 lipca 2015, 14:06Wow, gratuluję koncertu! BTW. zawsze chciałam grać na gitarze, marzenie 6latki - miejsce w Metallice, haha! Nierealne. No cóż, nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że ja w ogóle słuchu nie mam. I tak marzenia odeszły w niepamięć. Dopiero teraz mogę stwierdzić, że jestem chodzącym beztalenciem. Sentencja z tytułu posta jest jak najbardziej trafna. :) Powodzenia!
Mirajanee
23 lipca 2015, 12:36Chętnie bym się wybrała na Twój koncert ;) Kiedyś często spędzałam czas z koleżanką na muzycznych wieczorkach, gdzie grały garażówki i mniejsze kapele, to ma jednak swój unikalny klimat :D Weekend tradycyjnie spędziłam w pracy, a tak to chodzę na teorię z prawka i lenię się w domu :D Miłego dnia, oby bardziej aktywnego, niż mój ;)
cynamonowy44
22 lipca 2015, 11:04Wielka scena= spełnienie marzeń;) a co do tytułu wpisu to mam takie tam odczucia
kacper3
21 lipca 2015, 19:01No to koncert sie udal mam rozumiec? Super! Ja mam ruc codziennie i czasem maze o takiej ciszy i spokoju o wsluchaniu sie w nature, ale to marzenia raczej. Podziwiam cie, ze wiesz czego chcesz i dazysz do tego. Ja tez probuje cos zmienic ale nic nie jest proste, coz zycie walczyc trzeba. Kocham zwierzeta, jestem wega:-) :-) :-) pozdrawiam
ellysa
21 lipca 2015, 14:03no i wszystko sie udalo,pozdrowka:)
Isfet
21 lipca 2015, 13:39Weekend udany ;) to najważniejsze :D Pozdrawiam!
nieplaczmy
21 lipca 2015, 13:51Pozdrawiam również :D.