Witajcie, nie chciałam zaczynać banałem w stylu święta, święta i po świętach ale tak właściwie już jest, jeszcze dzisiaj zleci i tyle. Pisałam Wam już ostatnio jakoś, że w tym roku nie ogarniam czasu, nie jestem z nim zsynchronizowana przez to jakoś tak nie odczułam magii tych świąt, co nie znaczy, że były/są złe, było/jest miło. Śnieg napadał dopiero dzisiaj a szkoda bo jak dla mnie to padający śnieg w wigilię ma swój urok i nadaje klimat, Szkoda, że w ten wigilijny dzień go nie było.
A teraz temat świątecznego jedzonka ;) Na wigilijnej kolacji nie poszalałam, zjadłam tylko 3 pierogi z barszczem, byłam jakoś tak zmęczona przygotowaniami, że nie chciało mi się jeść. Wczoraj za to postanowiłam, że zrobię sobie trochę luźniejszy dzień, oczywiście bez totalnego popłynięcia.I tak ze słodkości zjadłam tylko cukierka Michałka, kawałek sernika przy czym odwaliłam z dołu ciasto i zjadłam tylko górę z sera i pół muffinki piernikowej.To jest nic w porównianiu do zajadania się tonami słodyczy w poprzednie święta. Ale teraz już umiem żyć bez słodyczy i umiem się powstrzymać. Zaś pozostałe moje menu w przekroju od rana do wieczora wyglądało tak: zjadłam galaretkę z kurczaka z kromką razowca, kromkę razowca z pieczonym schabem i odrobiną ćwikły. Na obiad zaszalałam bo zjadlam 4 pierogi i 2 krokiety, to i to z kapustą i grzybami, popiłam to kubkiem barszczu. Jak pierogi to nie krokiety lub na odwrót, tak chcialam ale w końcu odpuściłam sobie. Poźniej zjadlam jeszcze po łyżce sałatki jarzynowej, ryby po grecku i śledzi w jogurcie z jabłkiem + do tego wszystkiego kromka razowca.Ogólnie sądzę, że tragedii nie było, normanie bym tego w jednym dniu nie zjadla ale i tak dałam radę, np. gdy inni przy stole ładowali sobie na talerz 5 łyżek sałatki ja nałożyłam sobie jedną. Efekt był taki, że wieczorem byłam najedzona ale nie przejedzona i w przeciwieństwie do niektórych z mojej rodzinki nie jęczałam trzymając się za brzuch i nie okupywalam kibelka ;) Ja się czułam doskonale :) Do tego wczoraj rano zaliczyłam ponad godzinkę ćwiczeń, rozgrzewka+orbi+pilates więc to też pozwalało mi się nie stresować jedzeniem. Dzisiaj z ciekawości rano stanęłam na wadze i ujrzalam 80,5 kg co znaczy, że od ostatniego ważenia w minioną sobotę ubyło mi pól kilograma :) Także jest super :) I wydaje mi się, że jak się chce to i w święta można się najeść, lekko sobie odpuścić ale się nie przejeść i nie jęczęć później jak to się przytyło ;)
Dzisiaj też już za mną orbi i dzisiaj już jedzeniowo jest grzeczniej.
Ściskam, buziaki :)
zzuzzana19
28 grudnia 2014, 21:17Brawa za ćwiczenia i powstrzymanie się od góry słodyczy ! :) Oby tak dalej ;) Mnie jak na razie też do słodkiego nie ciągnie :)
MllaGrubaskaa
27 grudnia 2014, 09:03Pięknie przetrwałaś te święta :)) Brawo za ćwiczenia :))
NieidealnaG
27 grudnia 2014, 20:19:)