Wczoraj był jeden z najbardziej wyczekiwanych dni, świeciło słonko i dało dużo radości. Na niedzielny spacer mogłam wybrać się w końcu bez kozaków i płaszcza ograniczajacego moje ruchy i to już było cudowne. Mało tego dałam upust mojej fantazji i pozwoliłam sobie przymierzyć sukienke w która jest moim wyznaczniem miary. Sama w to nie wierzyłam ale w nia weszłamkipiąc z radości poszłam w niej na spacer.
Tak mi się lekko szło,że aż dziwnie... Morał z tego mamy taki,że szczęśliwa Basia to szczęśliwy Tomek.
Życze Wam żebyście wszystkie powchodziły w Wasze ulubione sukienki