Cześć!
Mniej więcej 10 lat temu po raz pierwszy zalogowałam się na Vitalii. Mając 18 lat, dodatkowe kg i całą masę kompleksów podjęłam decyzję, że czas najwyższy o siebie zawalczyć. Przez ten czas miałam kilka sukcesów. Udało mi się osiągnąć zamierzony cel. Czasem niekoniecznie w zdrowy sposób, czego po latach żałuję. Czasem zmiana trwała kilkanaście tygodni, czasem miesięcy, ale prędzej, czy później wracałam do punktu wyjścia.
Przełomowym momentem było zapisanie się na fitness. Doznałam olśnienia. Nie trzeba się głodzić, nie trzeba kombinować. Wystarczy się ruszać. Zaczynałam od trzech dni w tygodniu, a po kilku miesiącach złapałam bakcyla i chodziłam z przyjemnością 5 razy w tygodniu. Czułam się super, wyglądałam super, jadłam wszystkiego po trochu - byłam szczęśliwa. Co się stało? Zamknęli fitness club w moim mieście. Mimo tego, że obiecywałam sobie, że nie zaprzepaszczę tych efektów, że tym razem nie popełnię tych samych błędów, to stopniowo obżarstwo i lenistwo brały górę.
Próbowałam walczyć sama ćwicząc w domu. Początki były zadowalające,kilka razy w tygodniu po godzince? W sam raz. Niestety nie jestem osobą, która może pochwalić się systematycznością. Nastąpiła powtórka z rozrywki. Kolejną próbę podjęcia aktywności fizycznej zaprzepaściła kontuzja kolan.
Dochodzę do momentu, w którym znowu nie mogę na siebie patrzeć. To jest straszne. Jak można samemu doprowadzić się do takiego stanu? Przecież to nikt inny, tylko my decydujemy o tym co jemy i jak będziemy wyglądać. Kolana wyleczone, dieta wykupiona, cel postawiony. Doszłam do wniosku, że założenie pamiętnika po raz drugi będzie niezłym zakończeniem mojej walki ze zbędnymi kilogramami. Zakończeniem, bo TYM RAZEM jestem mądrzejsza o te 10 lat walki. Dam radę! ;)
truskawka87
28 lipca 2017, 20:343 mam kciuki :) Powodzenia :)