Wczoraj miałam paskudny dzień, a dziś wcale nie jest lepiej...
Zaczęło się od podróży do pracy. Wyszłam tak jak zwykle i poszłam na stację kolejową. Okazało się że pociągi mają opóźnienie półtora godzinne!!! To jakiś żart!!! Wczoraj się popsuł jakiś stary trup na stacji i był wielki problem, a dziś popadało trochę śniegu, troszkę mrozu i normalny paraliż na kolei!!! Kpiny!!! Przecież ludzie muszą pracować, jechać do szkół czy gdzie tam komu się jeszcze śpieszy, a tu wyświetlą tylko informację "90 min opóźnienia" i luzik - nic się przecież nie stało!!!
Nie każdy ma tak dobrze, że nie ma w pracy problemów jak się spóźni. Ja dotarłam godzinę po czasie i jechałam autobusem, który ma chyba na celu zwiedzanie miasta a nie przewożenia ludzi z punktu A do punktu B.
Później opierdzieliłam w pracy takiego kolesia bo już nie wytrzymałam. Na koniec dowiedziałam się, że będziemy mięli w pracy pracujące niedziele. Do tej pory weekendy były zawsze wolne, a teraz będziemy pracować w niedzielę i to tylko na drugie zmiany!!! Ja przychodzę na dyżur już w tą najbliższą!!! Mam tylko nadzieję, że nie będzie to akcja charytatywna, bo to jeszcze niestety nie zostało uzgodnione bo się wszyscy migają.
Ostatnie dni na prawdę doprowadzają mnie do szału. Ja sama siebie nie poznaję. Jestem tak nerwowa, że byle co wyprowadza mnie z równowagi. Nie wiem co się dzieje ze mną.Jestem kłębkiem nerwów. Nawet proszki nie pomagają, a zawsze dawały radę. Jak to pokonać, bo sama siebie denerwuję. Co dopiero męża. Też ma ze mną przerąbane! O co tu chodzi:
Brak fajek?
Brak słodyczy?
Dieta?
Czy to wszystko co się dzieje jest dobijające po prostu???
Z tego wszystkiego wcale nie odczuwam głodu.
Rano zjadłam serek wiejski z pomidorem i 2 kromkami wasy (200 kcal), w pracy troszkę budyniu z gruszką (200 kcal) troszkę fasolki po bretońsku (120 kcal) i to na tyle. Czyli razem : 520 kcal
Pewnie jeszcze coś dorzucę, ale to już w domu.
P.S.
Zjadłam jeszcze:
tortillę z serem i szynką - 300 kcal
jagurt - 163 kcal
całkowita suma dzisiejszego dnia to: 983 kcal
Jestem bardzo zadowolona z dzisiejszego jedzonka
Niestety ćwiczen brak (po za bieganiem z przystanku na przystanek i niezliczone przesiadki) , bo wróciłam do domu o 21:30 a jutro wstaję o 5:00 więc trochę krótka ta noc będzie. Po za tym padam ze zmęczenia na moją grubiutką buziunię
Słodkich snów chudzinki
Zaczęło się od podróży do pracy. Wyszłam tak jak zwykle i poszłam na stację kolejową. Okazało się że pociągi mają opóźnienie półtora godzinne!!! To jakiś żart!!! Wczoraj się popsuł jakiś stary trup na stacji i był wielki problem, a dziś popadało trochę śniegu, troszkę mrozu i normalny paraliż na kolei!!! Kpiny!!! Przecież ludzie muszą pracować, jechać do szkół czy gdzie tam komu się jeszcze śpieszy, a tu wyświetlą tylko informację "90 min opóźnienia" i luzik - nic się przecież nie stało!!!
Nie każdy ma tak dobrze, że nie ma w pracy problemów jak się spóźni. Ja dotarłam godzinę po czasie i jechałam autobusem, który ma chyba na celu zwiedzanie miasta a nie przewożenia ludzi z punktu A do punktu B.
Później opierdzieliłam w pracy takiego kolesia bo już nie wytrzymałam. Na koniec dowiedziałam się, że będziemy mięli w pracy pracujące niedziele. Do tej pory weekendy były zawsze wolne, a teraz będziemy pracować w niedzielę i to tylko na drugie zmiany!!! Ja przychodzę na dyżur już w tą najbliższą!!! Mam tylko nadzieję, że nie będzie to akcja charytatywna, bo to jeszcze niestety nie zostało uzgodnione bo się wszyscy migają.
Ostatnie dni na prawdę doprowadzają mnie do szału. Ja sama siebie nie poznaję. Jestem tak nerwowa, że byle co wyprowadza mnie z równowagi. Nie wiem co się dzieje ze mną.Jestem kłębkiem nerwów. Nawet proszki nie pomagają, a zawsze dawały radę. Jak to pokonać, bo sama siebie denerwuję. Co dopiero męża. Też ma ze mną przerąbane! O co tu chodzi:
Brak fajek?
Brak słodyczy?
Dieta?
Czy to wszystko co się dzieje jest dobijające po prostu???
Z tego wszystkiego wcale nie odczuwam głodu.
Rano zjadłam serek wiejski z pomidorem i 2 kromkami wasy (200 kcal), w pracy troszkę budyniu z gruszką (200 kcal) troszkę fasolki po bretońsku (120 kcal) i to na tyle. Czyli razem : 520 kcal
Pewnie jeszcze coś dorzucę, ale to już w domu.
P.S.
Zjadłam jeszcze:
tortillę z serem i szynką - 300 kcal
jagurt - 163 kcal
całkowita suma dzisiejszego dnia to: 983 kcal
Jestem bardzo zadowolona z dzisiejszego jedzonka
Niestety ćwiczen brak (po za bieganiem z przystanku na przystanek i niezliczone przesiadki) , bo wróciłam do domu o 21:30 a jutro wstaję o 5:00 więc trochę krótka ta noc będzie. Po za tym padam ze zmęczenia na moją grubiutką buziunię
Słodkich snów chudzinki
therock
23 stycznia 2013, 22:15Oj życzę aby wszystko się uspokoiło... Taka pora roku, brak słońca, zimno... Ale już bliżej do wiosny niż dalej:*
mylunia
23 stycznia 2013, 22:09Dzieki dziewczynki :-)))
Elcia198111
23 stycznia 2013, 19:40....dziesiec dziewiec osiem....dwa jeden...nie poddajemy sie,Prosze dzisiaj posluchaj jakiejs spokojnej muzyki...cos cieplego do picia...otul sie cieplutkim kocem ...poprostu spedz chwile sama ze soba zeby sie odprezyc...Wiem - zycie nie jest latwe...ale musimy sobie z tym jakos radzic...Caluski;)
vitanitete
23 stycznia 2013, 18:48Kochana każdy ma czasami taki dzień. Może Ci się jeszcze @ zbliża?