Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
jest dobrze, czwartkowa "wpadka" kontrolowana


Relacja na żywo z dnia dzisiejszego. Wszystko zjedzone zgodnie z planem. Na przekąskę już w domu przed 17 zjadłam garść migdałów, a po 18 jogurt naturalny z siemieniem lnianym. Jedyne co mnie martwi to brak wc, ale może wkońcu się coś ruszy i brzuszek spadnie. 4 dzień mija a jak na razie żadnych efektów diety nie zauważyłam. Ale nic to, trwam nadal bo całkiem fajnie się czuję. I myśli o zjedzeniu chlebka coraz mniej natrętne. Jutro po pracy mam spotkanie z koleżankami i obawiam się że bez margarity się nie obędzie :) ale jestem na to przygotowana. Tylko jedna a później wracamy do kontynuowania porządnej, zdrowej dietki. Dziś już częściowo przygotowałam sobie menu na dwa dni, bo jutro pewnie późno wrócę i już nie będę miała ochoty nic przygotować. Więc jutrzejszy dzień zapowiada się następujaco:
śniadanie - resztki dzisiejszej sałatki z tuńca, 3 plasterki wędliny (tak cienkie że ledwo widać i czuć) i w pogotowiu jajko
II śniadanie - kawałek pasztetu z soczewicy
obiad - fasolka szparagowa zielona z pieczonym kurczakiem +ogórek kwaszony
kolacja - najprawdopodobniej zamówię na spotkaniu jakąś sałatkę

a w piątek będzie:
śniadanie - serek wiejski z polędwicą drogbiową i ogórkiem zielonym
II śniadanie - kawałek pasztetu z soczewicy
obiad - to samo co w czwartek
kolacja - coś wymyślę jak wrócę
I w piątek trzeba jechać na zakupy aby uzupełnić lodówkę.

Kurczę, szkoda że nie mam działającej wagi, chętnie bym sprawdziła czy coś spadło. Ale może z drugiej strony to dobrze, bo pewnie ogarnęłaby mnie jakaś mania ważenia.
Powodzenia życzę wszystkim odchudzającym się nie tylko na south beach.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.