Hm, ile było takich dni jak ten? Od jutra, od poniedziałku, od nowego tygodnia, miesiąca, itd.. Ja też to przechodziłam, też sobie wmawiałam, że mam czas albo, że nie przejmuje się wyglądem - przejmowałam, niestety. Nigdy nie byłam "chuda", chyba że jako kilkuletnie dziecko :) Odkąd zaczęłam chodzić do podstawówki zawsze było kilka kg więcej, ale jak to dziecko - zamiłowanie do słodyczy, fast foodów, chipsów, takie uroki.
Później kiedy już dorastałam i zaczęłam dojrzewać moja samoocena od tego momentu zaczęła lecieć w dół, brak samoakceptacji, rozbita rodzina, bieda, zagubienie, brak dobrego wzorca sprawiły, że popełniłam mnóstwo błędów..które co? ZAJADAŁAM :) A później płakałam, że gruba, że pryszcze, że wszystko. Problemy w szkole, z rówieśnikami, w domu, no to nie są sprzyjające warunki do rozwoju jakiegokolwiek. Jasne, można się upierać, że jest inaczej, że powinnam wyciągać lekcje patrząc na otoczenie - ale człowiek zawsze mądry po czasie lub patrząc z boku. W między czasie pojawiały się wielokrotne próby zrzucenia zbędnych kg, wzięcia się za siebie, pokochania SIEBIE przede wszystkim, pogodzenia się z przeszłością, ODPUSZCZENIE (to ważne), ale jak zwykle - dupa. (:P)
Nawet już jako dorosły człowiek (chociaż teraz wiem, że jednak gówniara), będący ze wspaniałym facetem, mający prace, ukończoną jakąś tam szkołę, mający również lepsze kontakty z rodziną - dalej zawalałam. Irracjonalne zachowanie, głupie kłótnie, złe decyzje, to dalej miało miejsce, niestety. Jednak w tym momencie czuję, że jest inaczej, że zaszła w moim życiu zmiana, dostałam z buta w twarz i nadszedł czas żeby się otrząsnąć, przestać narzekać i się wykańczać - żyć i kształtować siebie, to jest to, co człowiekowi potrzeba! Mam plan - jeśli wypali, EKSTRA, jeżeli nie wypali do końca - też fajnie :) Każdy krok do przodu, to powinien być powód do dumy. A co jeśli nie wypali wszystko? Nawet tego nie zakładam, uda się.
Swój debiut z odchudzaniem (sorry, zmianą stylu życia :)) miałam kilka tyg temu, dzięki pomocy znajomego, który ułożył mi dietę redukcyjną w 2 tyg poszło mi 2 kg i po kilka cm w obwodach, to dało motywację, na chwilę. Kilka sytuacji życiowych znów wytrąciło mnie z równowagi, ale w nich nastąpił przełom, dlatego wracam do żywych i WALCZĘ.
Na wakacje chce być już chociaż w 40 % laską :) !
lovefaithdreams
5 kwietnia 2016, 18:00hej , pamiętaj , że zamartwianie i rozpamiętywanie przeszłosci to jak jechanie na hamulcu ręcznym. Niby jedziesz - ale kiepsko. Glowa do gory , usmiech na twarz i tak , uda Ci się. Uda, bo ja w to wierzę i Ty także musisz. Buziaki !
mya_93
5 kwietnia 2016, 18:24Dziękuję za miłe słowa :) I to prawda, nie ma co oglądać się na przeszłość, chociaż ciężko się jej wyzbyć. Buziak!
angelisia69
5 kwietnia 2016, 16:20wpierw to musisz ogarnac problem stresow i ich rozladowywania,bo nie mozna jedzeniem sobie humorku poprawiac,gdyz sama wiesz jak to sie konczy.najlepiej wyladowac emocje w sporcie,albo jakas joga czy pilates.Powodzenia w walce!
mya_93
5 kwietnia 2016, 17:31no dlatego właśnie chce ćwiczyć :) nie wiem czy do jogi znalazlabym cierpliwość, ale może o to chodzi żeby się jej nauczyć :) powodzenia również!
Lady__P
6 kwietnia 2016, 23:28Zgadzam się, odchudzanie zaczyna się w głowie, pewnie potwierdzą to wszyscy, którym udało się pokonać nadwagę czy otyłość :) Wiem to po sobie - najpierw musiałam dojrzeć do zmiany, poukładać sobie parę spraw, zanim zdecydowałam się podjąć wyzwanie, ale tak na serio. Chociaż przyznam, że ja nigdy nie miałam takich poważnych problemów i wyobrażam sobie, że musi być Ci ciężko... Trzymam kciuki i życzę wytrwałości :) Ja mam do zrzucenia znacznie większy balast, ale wierzę, że i mi się uda. Powodzenia!