No więc jestem w NY, ale nie jest jak co roku. Siostra zajmuje się dzieckiem, właściwie to cały świat kręci się teraz wokół maluszka. Nie mam nikomu tego za złe. Sama też angażuję się w opiekę nad nim. Po prostu tak bardzo się nudzę, że nie wiem co ze sobą zrobić. Szczerze mówiąc to takie trochę piąte koło w szczęśliwej rodzince z dzieckiem.
Znalazłam pracę w Subway'u (przez co jem mniej, bo nie mogę po całym dniu gapienia się na jedzenie ). Niby jest OK, ale jak wrócę z pracy to nie mogę sobie miejsca znaleźć. Moi znajomi też pracują. Kurde, jakoś dziwnie mi tu. Co roku cieszyłam się na wyjazd, miałam cudowne wakacje, a w tym roku tylko leżę przed telewizorem. Nie mam za bardzo warunków do ćwiczeń, bo w sypialni siostry śpi maleństwo, a w salonie (oddzielonym od kuchni półścianą) zawsze ktoś jest. Wykluczyłam również trening w kuchni i łazience. Może rozejrzę się po okolicy i znajdę jakiś pusty beton przy placu zabaw. Na razie pogoda marna. Deszcz, wilgoć i ziąb. Mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni i będę mogła jechać na plażę.
Wracając do dzisiejszego dnia, wstałam chyba o 9. Jeszcze nie jadłam (jest 12:30) nie chce mi się. Oglądałam jakiś amerykański Top Model. Stwierdziłam, że skoro już mam tyle czasu to zadzwonię do mamy. Opowiadała, że w Polsce gorąco i prawie nie pada u nas. Mówiła, że dużo truskawek mamy w tym roku. Zaczęłam tęsknić? Nieee, to niemożliwe. Mój chłopak jest we Francji, po co miałabym wracać ma moją rodzinną wiochę?
Bardzo mi smutno. Czuję się tak biernie, nic nie robię. Weszłam na Vitalię, by poczytać Wasze pamiętniki. Nie myślałam nawet o uzupełnieniu swojego. Sama nie wiem kiedy, wasze wpisy napełniły mnie pozytywną energią. Chyba zacznę ćwiczyć. Nie ważne kto patrzy (zamknę się w garderobie ). Wrócę do Mel B, teraz na poważnie, przecież i tak nic nie robię całymi dniami. Tu na prawdę nie ma co robić! Jestem na obrzeżach miasta. Dodatkowo siostra (starsza o 11 lat) wciąż traktuje mnie jak dziecko i nie pozwala wychodzić dalej niż 2 ulice od domu. Całe szczęście, że ma psa (a właściwie sukę), czasem wychodzę z nią na krótki spacer.
Okej, metoda małych kroczków:
Mel B,
bieganie przy ładnej pogodzie,
codziennie spacer z Bellą.
Jeśli będę miała wystarczająco dużo czasu po pracy lub przed to będę codziennie uzupełniać wpisy i komentować Wasze. Chcę też dołączyć opis jedzenia, dziś nie mam jeszcze co opisywać.
Jeśli chodzi o jedzenie to mam do Was takie pytanie. W Polsce zazwyczaj jadłam tylko 2-3 posiłki, czyli śniadanie o 6, potem w szkole nic nie jadłam i obiadokolacje po 15, czasem płatki przed 18. Dziwne prawda? No cóż, tak się przyzwyczaiłam. Tu muszę jeść inaczej. Ile posiłków dziennie polecacie, biorąc pod uwagę poprzednie nawyki?
Chyba tyle na dziś. Uff, od razu lepiej. Dziękuję, że jesteście, że mogę na Was liczyć. Jesteście najlepszą motywacją
Malyna12
11 czerwca 2013, 21:03jejku chciałabym teraz być w NY zazdroszczę :)
omgaleks
9 czerwca 2013, 15:01Jejku, nie ciekawie. Co do ćwiczeń, to może spróbuj w ogródku? (Jeśli masz taką możliwość) Siłownia ewentualnie bądź nawet park? Przynajmniej tutaj w UK, "parkowych" biegaczy jest strasznie dużo. Co do posiłków próbuj jest tak 5 razy dziennie z regularnymi przerwami między. Nawet jeśli te "przekąski" to tylko jakiś owoc z jogurtem naturalnym czy batonik śniadaniowy i jabłko. :*
fadetoblack
9 czerwca 2013, 10:22Jesteś w NY? Moje ogromne marzenie od czasów podstawówki, żeby kiedyś tam pojechać :) Fajnie, że znalazłaś pracę :) A co o mojej fryzurki - na zdjęciu widać trochę włosów, na taką długość je ścięłam, postopniowałam.. w sumie nie jest tak źle.
awalyna
8 czerwca 2013, 22:51skądś to znam.. postaraj się jakoś zaplanować sobie dzień. Pogadaj z siostrą, powiedz jej, że nie tak wyobrażałaś sobie wyjazd , napewno zrozumie w końcu to siostra! ;)
NextAngel90
8 czerwca 2013, 19:01Ja pierdzziele! Ale Ci zazdroszczę! Jak ja bym chciała mieszkać w Ameryce!