Dziś 3 dzień z Mel B i 25 dzień A6W (wciąż w miejscu, czekam na lepszy czas).
Przez te całe śniegowego zamieszanie musiałam wracać do domu na piechotę. No ale od początku... Dojeżdżam do szkoły PKSem i codziennie mój tato odbiera mnie z przystanku, który jest położony 4km od mojego domu. Niestety przez straszny wiatr i śnieg droga do mojej miejscowości była zasypana. Miałam nadzieję, że tato się spóźni i powoli szłam do domu, po jakichś 10 minutach zadzwonił i powiedział, że siedzi zakopany kilometr od domu. Tak więc szłam szłam 3km, ale powiem szczerze, że nie zmęczyłam się ani trochę. Nie myślałam o drodze tylko o wietrze, który świszczał mi w uszach i mrozie szczypiącym za policzki. Gdy wreszcie dotarłam do taty, schowałam się w samochodzie i czekałam, aż odgarnie śnieg spod kół. Dzisiaj moje 4 km do domu trwały jak nigdy wcześniej jedną godzinę. Sama zaś szłam około poł godziny, co uznaję za zadowalający wynik.
aannxx
15 marca 2013, 22:15Mogłaby pójść już ta zima :(
chocollatee
15 marca 2013, 22:14ALE PODOBNO PO WEEKENDZIE WIOSNA :D