17 września 2014 r. (środa)
Generalnie lubię środy. Dla mnie wtedy zaczyna się nowe życie, nowy tydzień, perspektywa spokojniejszych dni. Generalnie. Ta nie była najlepsza, ale sobie radziłam. Przynajmniej próbowałam.
Musiałam skrócić rehabilitacja. Poszłam od rana. Wiem, to nie jest dobry pomysł. Od rana przychodzą starsze osoby, którym spieszy się, by móc jak najszybciej mieć wolne. Ale nie miałam innego wyjścia, żadnej z zaplanowanych rzeczy nie dało się przełożyć. Zrobiłam co było do zrobienia i sobie poszłam.
Ominęło mnie przedstawienie w kościele. No dobrze, specjalnie ominęłam. Wybory się zbliżające, więc trzeba wykorzystać okazje. Nawet jak, a może przede wszystkim dlatego, że wiążą się one z datami szczególnymi. A później przyszło mi jeszcze siedzieć na sesji rady miejskiej. Jedna rzecz mi się podobała.
- Pani skarbnik na pewno znajdzie jakiego zaskrońca i da się ten chodnik dokończyć – stwierdził przewodniczący.
Zaskroniec się znalazł.
Zrobiłam masę drobnych rzeczy. Wszystko, aby czymś się zająć. Nie chciałam myśleć.
Jedzenie
chleb 540
bułka – 120
zupa 100
paluszki 120
serek z pieczonym jabłkiem – 287
jabłko 70
nektarynki - 140
gruszka 70
kawa 40
parówka sojowa 88
cola 20
Razem 1575
No dobrze, wiem więcej niż powinno być. Gdzieś przeczytałam, że raz na 7-10 dni powinno się zwiększać liczbę kalorii, żeby organizm się nie przyzwyczaił do tej mniejszej i nie spowolnił metabolizmu. Teoria ma sens.
waga 90,9 kg